niedziela, 21 grudnia 2014

Odrodzenie myśli magicznej - "Złodziejska magia" Trudi Canavan

Tytuł oryginału: Thief's magic
Seria: Prawo Milenium #1
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 13/05/2014
Liczba stron: 560


Ocena: 5/10

Mam problem z Trudi Canavan. Autorka ma wyobraźnię i książki wyczarowuje jedna za drugą. Pewnie to przekłada się na jej niebywałą popularność. To się jej chwali – na kontynuacje nie trzeba czekać za długo, wszystko zależy tylko od szybkości i chęci polskich wydawnictw. Jednak będąc maszynką do robienia opasłych i często rozbudowanych fabularnie książek wpływa na to, że czegoś tam w środku brakuje, ale czego? Na to pytanie ciężko mi jest odpowiedzieć, nawet w kontekście przeczytania jej ostatniej książki – „Złodziejskiej magii”.

Trudi Canavan tym razem zmieniła trochę schemat pisania, gdyż mamy dwóch głównych bohaterów, których wątki przeplatają się co kilka rozdziałów. Chłopak i dziewczyna. Tyen i Rielle. On żyje w steampunkowym świecie napędzanym przez technikę i maszyny, ona w świecie świętych praw i konwenansów. On jest wolny, głodny wiedzy i niebojący się przygody. Ona zahukana, cichutka i grzeczna. Jednak coś ich łączy – magia. Tyen lubi z nią eksperymentować szukając przy tym odpowiedzi na niezadane pytania, Rielle zaś traktuje ją jako karę za swoje grzechy popełnione przeciwko boskim Aniołom. Jednakże oprócz nich pojawia się jeszcze ta trzecia bohaterka, wyjątkowo ciekawa, niezwykle mądra i nieskończenie stara - książka Vella co kiedyś przed tysiącami lat była kobietą wyjątkowo mściwego maga, na którego wspomnienie ludzie ciągle mają ciarki ze strachu. Znalezienie Velli przez Tyena podczas wykopalisk było niejako bodźcem, który w ostateczności może doprowadzić do zmiany wartości bohatera, a może i całego świata. Autorka w tym względzie jest nieprzewidywalna, gdyż nigdy nie wiadomo jak poprowadzi ona dalszą historię, co bardzo wpływa na wartość jej książek.

Zdecydowanym plusem tej książki jest kreacja obu światów, podobnych od siebie, ale tak bardzo różnych. Świat Tyena jest światem maszyn, szybowców, zeppelinów. Magowie są naukowcami i inżynierami podnoszącymi magię na nowy, inny poziom. Poziom techniki i nowoczesnych wynalazków. Przyznaję, że autorka dobrze czuje się w konwencji steampunku zapełniając świat wymyślnymi środkami transportu i problemami jakie ściągają one na niczym niewinnych obywateli, gdyż machiny mają to do siebie, że zżerają magię. I to bynajmniej nie wolno, co przybliża powolutku groźbę magicznej zagłady. Z drugiej strony świat Rielle jest prosty, konserwatywny i bardzo poddańczy. Magia jest ogólnie zakazana, z wyjątkiem kapłanów służących Aniołom – tylko oni są na tyle czyści, że mogą z mocy korzystać. Cała reszta pospólstwa za nawet nieświadome „okradanie” z magii Aniołów może łatwo trafić do nieprzyjemnego więzienia, gdzie kara będzie niczym w porównaniu do tej jaką mogą zadać ich boscy opiekuni. Jest to świat klas społecznych, gdzie rodowe koligacje więcej znaczą w społeczeństwie niż bycie splamionym magią człowiekiem.

Tak jak pisałam wyżej, zawsze mam problem z książkami Trudi Canavan. Jej trylogie przeważnie są dosyć niespójne i rozwlekłe. Trylogia Czarnego Maga czy Trylogia Zdrajcy nie były odstępstwem od tej reguły. Pojawiały się lepsze części, ale też i takie, które zdarzało mi się męczyć i czytać na siłę, bo chciałam wiedzieć jak skończy się historia. Jak będzie z tą nową serią? Ciężko mi powiedzieć. „Złodziejska magia” nie jest odkrywczą książką, nie porywa na kolana. W gruncie rzeczy, jest dosyć przewidywalna. Osobiście mam nadzieję, że autorka zaskoczy mnie w kolejnych częściach, tak jak to zrobiła w przypadku „Wielkiego Mistrza”, ale również obawiam się, że stworzy historię na siłę, bez porywającej akcji, drugiego dna. Wynagradzają to jednak ciekawi bohaterowie – zwłaszcza Rielle, która z każdym kolejnym rozdziałem zrzuca swój kokon świętoszki i staje przeciwko całemu światu (od razu nasuwa mi się na myśl Sonea z Trylogii Czarnego Maga, zaś Tyen jest jak klon Lorkina z Trylogii Zdrajcy – niepokorny, zbuntowany i pakujący się w różnie konflikty!).

Czy to znaczy, że ta książka jest niewarta przeczytania? Fanom autorki powinna się spodobać. Jakby nie było pani Canavan bazuje także i tu na utartych schematach ze swoich poprzednich powieści. Nie ma więc zaskoczenia i od razu wiadomo czego można się u niej spodziewać. Czytelników, którzy nigdy nie mieli do czynienia z australijską pisarką przyjacielsko ostrzegam – nie znajdziecie tu nic nowego co zburzy wasz świat i wprowadzi trochę zamętu. Nie tędy droga. „Złodziejska magia” jest tylko ciekawą historyjką, którą szybko przeczytacie i jeszcze szybciej zapomnicie. 

Justyna

12 komentarzy:

  1. Ja już wolę czekać długo na kontynuacje, albo na kolejną książkę autora, tylko żeby się nie zawieść.
    Szkoda, że przewidywalna, mam do ,, Złodziejskiej magii" mieszane uczucia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat lubię Trudi Canavan i zawsze daję jej szansę :) Jedyną serią, w której każda część była świetna to Era Pięciorga - reszta jest dosyć schematyczna.

      Usuń
  2. Po fantastykę sięgam bardzo rzadko, więc wydaję mi się, że po tę książkę raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się często zdarza :) Ale znam dużo lepsze książki od tej, więc to raczej jako taka książka do poduszki :)

      Usuń
  3. Mimo wszystkich niedociągnięć i schematów jakie pojawiają się w książkach Canavan, i tak uwielbiam jej twórczość i z niecierpliwością czekam na kolejne powieści. Traktuje je po prostu jako miłą oraz lekką odskocznię od codzienności :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie tak samo! Canavan ma fajne pomysły, ale często zbytnio szaleje w swoich książkach. Teraz czekam co znowu wymyśli w kolejnych tomach tej serii. Mam nadzieję, że mnie zaskoczy :)

      Usuń
  4. Moje klimaty. Zaczynam mieć coraz większe zaległości dotyczące książek tej autorki. Do tej pory przeczytałam tylko Trylogię Czarnego Maga i Uczennicę maga:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat przeczytałam wszystko co wyszło spod pióra tej autorki. Jedne historie były lepsze, inne gorsze :) Osobiście bym wolała, żeby autorka wydawała książki rzadziej, ale bardziej zajęła się przemyślaniem fabuły i wykonaniem :)

      Usuń
  5. Jak pierwszy raz przeczytałam opis tej książki, to miałam wrażenie, że czytam zapowiedź jakiejś kontynuacji Trylogii Czarnego Maga... A jednak to coś innego, nowego. Ktoś mi kiedyś powiedział, że tam płacą pisarzom za grubość nie jakość książki ;P Może dlatego czegoś w nich brakuje. Powyższą książkę przeczytam, bo odpowiada mi styl pani Canavan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe :) Książka jest spora objętościowo - chociaż ani Martina ani tym bardziej naszego polskiego Dukaja nie prześcignie ;) W sumie książkę łatwo można wziąć za kontynuację trylogii Czarnego Maga, mi bardziej jednak pasuje do Ery Pięciorga. Dla niewymagających to może nic nie znaczyć, dla reszty już to duży minus. Sama lubiłam styl Trudi Canavan, ale ostatnio coraz bardziej mnie męczy niestety!

      Usuń
  6. Bardzo dobra recenzja. Chyba muszę zacząć się na tobie wzorować ;)
    Widzę, że mamy bardzo zbliżone wrażenia jeśli chodzi o tę pozycję :)
    Ja przeczytałem ją co prawda we czerwcu, ale nie znam poprzednich części.
    Jeśli chodzi o recenzję, to u mnie sprawa przedstawia się tak:
    http://dodeski.blogspot.com/2014/06/prawo-milenium.html
    Życzę miłego dnia, od deski do deski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że podobnie się zapatrujemy na nowe "dzieło" Pani Canavan. Szkoda, bo autorka ma duży polot jeśli chodzi o historię, ale zupełnie nie potrafi tego przekazać. Każda książka bazuje na tym samym schemacie, z tym samym typem bohatera/bohaterki. Znając poprzednie dzieła prawdopodobnie w kolejnych częściach możemy spodziewać się wielkiej wojny i wątków homoseksualnych. Ale pożyjemy i zobaczymy!
      PS. dzięki!

      Usuń

Drogi czytelniku!
Jesteś hardkorem jeśli dotarłeś aż tutaj!
A będziesz jeszcze większym, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :)