Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 05/11/2014
Liczba stron: 400
Ocena: 4/10
Zima
nadchodzi. I widać to nie tylko po coraz niższych temperaturach, ale po półkach
księgarni. Wytrawne oko wypatrzy romantyczną „Zimową opowieść”, dla tych
lubiących temperaturę poniżej 0 stopni zadowoli „W zimową noc”, zaś ci, którzy potajemnie
tęsknią za przymrozkiem i zamiecią śnieżną do szczęścia powinno brakować tylko „Black Ice” (tłum. Czarny lód). Jest to literatura iście sezonowa, nastawiona na to,
by trafić w prezencie od coraz bardziej skomercjalizowanego Mikołaja czy
cudownym zrządzaniem losu wpaść pod choinkę. Niestety sezonowość ma to do
siebie, że prezentuje za sobą morze problemów, infantylne love story, a i tak
znajdzie rzeszę uśmiechniętych czytelników, którzy będą krzyczeć: „jeszcze jeszcze”!
Jak
jest w tym przypadku? Ano autorka dosyć poczytanej i wyjątkowo słabej serii
postanowiła sprawić swoim fanom coś na zimne wieczory. Pomyślała: góry, zima,
mróz, nastolatka i grasujący gdzieś tam morderca – to musi się super sprzedać! Jeszcze
do tego wora wrzuciła miłość, i to jaką, bo aż po grób (i to dosłownie!) i mamy
kolejny świąteczny odmóżdżacz!
Główną
bohaterką jest 18 – letnia Britt, dziewczyna typu kocham lato, ale dam się
pokroić za odrobinę mroziku. Jeszcze nie wie, że życzenia mają to do siebie, że
lubią odpłacać ludziom i to z nawiązką. Dlatego zawsze w bajkach jesteśmy
przestrzegani – „nie życz sobie niczego więcej niż masz, bo źle skończysz”.
Jednak Britt nie jest molem książkowym i nikt nie był tak miły żeby ją
uświadomić. Tym sposobem nasza słodka bohaterka rusza w podbój gór ze swoją
najlepszą koleżaneczką zapatrzoną tylko w siebie. Pada śnieg, jest ślisko – ich
samochód zostaje pokonany przez matkę naturę i dziewczyny ruszają w
poszukiwaniu szczęścia. Teoretycznie odnajdują je w pewnym domku, w którym
zostają uwięzione z dwoma przystojnymi chłopakami. Spokojnie, nie będzie imprez
od rana do wieczora, alkohol nie będzie się lał strumieniami, rodzice nie
zostaną też dziadkami. Będzie za to dużo płaczu i zgrzytania zębów. Nowy
american dream dla znudzonych życiem nastolatków.
- Głupota bohaterów - Britt za bardzo przecenia swoje możliwości co często jest bardzo sztuczne. Korbie i Calvin są tak puści, że nie mam pojęcia co ludzie w nich widzą. Chyba tylko pieniądze, popularność, drogie ciuszki i urodę. O tak, w tej książce wszyscy są piękni, wysportowani, mają zgrabne nogi, muskularne ręce i brzuchy, cudowne włosy, seksowne zarosty i bóg wie co jeszcze.
- Wszyscy są sprytni, umieją polować, rozpalić ognisko z niczego, powalić niedźwiedzia, zbudować szałas i cały survival mają w jednym paluszku. Nie zostaje nam nic tylko uwielbiać mądrą amerykańską młodzież!
- Pada śnieg, bohaterowie marzną, ale w dwóch malutkich serduszkach szybciutko rodzi się uczucie! I to taka miłość aż po grób i jeszcze dłużej. Nie pozostaje nam nic więcej niż tyko zazdrościć tego zawrotnego tempa.
- Zabójca grasujący w górach – autorka wybitnie się nie popisała. Każdy trzeźwo myślący już w połowie książki powinien wiedzieć kto zabija, a kto jest ofiarą. Wcale to nie było trudne, ani tym bardziej skomplikowane.
- Happy end – za bardzo autorka słodzi. Brakowało mi tu pazura, czegoś co by sprawiło, że mogłabym z czystym sercem polecić komuś tę książkę. A tak? Chyba lepiej pójść do cukierni po jakieś ciacho. Przynajmniej efektywnie wykorzystamy wtedy nasz czas.
Czasami mi smutno, że wydawnictwa
wydają takie książki. Ani to ciekawe, ani fajnie napisane. Taka historyjka o
niczym. Jednak trochę ją pomęczyłam do końca. Dlaczego? Najzwyczajniej w
świecie tęsknię za odrobiną śniegu. Tak po prostu. I to się autorce udało.
Obudziła we mnie znowu miłość do świąt. Dlatego zamiast czytać kolejną szeroko
polecaną książkę na blogosferze najzwyczajniej w świecie przejdę się na
świąteczny targ. Tak w ramach protestu.
Justyna
Zastrzeliłaś mnie i aż nie mogę uwierzyć, że ta książka nie była świetna.Charakterystyka bohaterów przypomina mi klasyczny film o amerykańskich nastolatkach, którzy nie posiadają wad i pchają się specjalnie w niebezpieczne miejsca ;)
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze skojarzenie to typowy amerykański slasher :) Przeczytać można, tutaj to przynajmniej aż tak bardzo nie boli :)
UsuńPrzyznaję, że myślałam o przeczytaniu tej książki, bo miałam ochotę na coś "mroźnego". No ale z tego co tu czytam, to nie mam nastawiać się na świetną lekturę. Nie wiem, może zaryzykuję, gdy znajdę w bibliotece. Ale specjalnie szukać nie będę ;)
OdpowiedzUsuńW mojej bibliotece taka książka pojawiłaby się za x lat, ale mimo wszystko jak wpadnie ci w ręce zawsze możesz próbować :)
UsuńGłośno ostatnio o tej książce, i muszę przyznać, że byłam gotowa ją przeczytać, mimo to że w swojej poprzedniej serii autorka się nie popisała. Jednak, miałam właśnie takie przeczucie. że będzie to pozycja tak infantylna jak to opisałaś. Muszę się zastanowić, czy dać jej szansę :)
OdpowiedzUsuńJak o jakiejś książce jest głośno od razu zapala mi się czerwona lampka, że coś tu jest nie tak :)
UsuńNie czytałam jeszcze niczego, co wyszło od tej autorki i miałam dużą ochotę na tę historię... Teraz mam trochę wątpliwości.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku to było pierwsze spotkanie z autorką. Nie nastawiałam się na nic niezwykłego, więc się jakoś wybitnie nie rozczarowałam na koniec!
UsuńCzyli książka nie dla mnie. Czasem lubię jednego czy dwóch idealnych bohaterów, ale jeśli wszyscy tacy by byli, to rzuciłabym książkę w dość szybkim czasie ;)
OdpowiedzUsuńJa przeważnie staram się kończyć to co zaczęłam :) A że idealni bohaterowie ... czasami można pomarzyć, że wszyscy na świecie są tacy cudowni!
Usuńksiążka niedługo trafi w moje ręce. :)
OdpowiedzUsuńmam jednak nadzieję, że mimo wad książka przypadnie mi do gustu.
bardzo na to liczę, bo Szeptem autorki wcale nie było takie złe. :)
"Szeptem" nie czytałam, więc się nie wypowiadam :)
UsuńBędę w takim razie czekać na twoją opinię o Black Ice!
Kiedyś byłam zachwycona sagą Szeptem, teraz już nie tak bardzo, bo to było baardzo dawno temu, gdy dopiero zaczynałam swoją przygodę z czytaniem. A teraz jestem już trochę bardziej wymagającym czytelnikiem. Mam mieszane uczucia odnośnie tej książki, a póki co tylko jej okładka mi się podoba.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku okładka sugerowała mi jakieś kolejne paranormalne love story :)
UsuńDawno dawno temu też miałam w planach "Szeptem". Ale na szczęście na planach tylko się skończyło!
OdpowiedzUsuńNo to pojechałaś :) Uwielbiam recenzje z pazurem :D
OdpowiedzUsuńCzytałam Szeptem, choć fanką tej serii nie jestem. Natomiast wydaje mi się, że spróbuje tą książkę, a co mi tam :]
Próbuj :) Ja mam takie same podejście do książek, a że co mnie nie zabije to mnie wzmocni, więc sama rozumiesz :)
UsuńJestem własnie w trakcie czytania, wiec w pełni do Twojej recenzji się odnieść nie mogę, ale jak na stronę 161 na której własnie jestem, całkowicie się z Tobą zgadzam. Przynajmniej co do mentalności bohaterów...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie tylko ja zauważyłam głupotę bohaterów :)
UsuńSpodziewałam się czegoś więcej po tej książce. Wymieniłam tę lekturę w liście do Mikołaja. Mam nadzieję, że nie kupił jej.
OdpowiedzUsuńCo roku to ja jestem sobie Mikołajem, więc nigdy nie dostaje niczego czego bym nie chciała :) A tak poza tym, może akurat ci się spodoba taki mikołajkowy prezent?
UsuńNie potrafię sobie wyobrazić, że nie dostaję od rodziców prezentu. Liczę na to, że kupią inny.
Usuńzastanawiam sie nad przeczytaniem tej lektury, nie lubie książek pani Fitzpartick, bo seria "Szeptem" była dla mnie zaszkoczeniem, nie wiedziałam wokoł czego taki hałas. Moja przyjaciółka kupiła "Black Ice" w dni premiery i nie była zachwycona :P
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam, zwariowana książkoholiczka
Ja sama się zastanawiam skąd tyle wysokich ocen tej książki na internecie. Wychodzi na to, że może się nie znam :) Dlatego miło mi, że ktoś oprócz mnie także nie był zachwycony!
UsuńKurczę! A tyle dobrego naczytałam się na temat tej powieści. Jak teraz tak o tym myślę, to Twoja recenzja jest chyba pierwszą o lekko negatywnym wydźwięku. W sumie cieszę się, że nie dałam się na nią skusić, ani nie podsunęłam tego tytułu mężowi jako przykładowy prezent gwiazdkowy :P Po Twojej recenzji mam wrażenie, że byłby to strzał w stopę :P
OdpowiedzUsuńKsiążka celuje bardziej w nastolatki, które wierzą w wyidealizowaną miłość o lekko negatywnym wydźwięku. Nie sposób pomyśleć tutaj o syndromie sztokholmskim, co dla niektórych może być zaletą :)
UsuńO kurcze! Ja się tyle dobrego naczytałam o tej książce, że zapragnęłam ją szybko zdobyć i przeczytać, a po Twojej recenzji już jakoś mi się do niej nie spieszy.
OdpowiedzUsuńKażdy ma inne gusta i guściki :) Tobie może by taka książka lepiej podeszła niż mi? Nie przeczę, że raczej celują w nieco ambitniejsze książki, które chociaż trochę zmuszą mnie do myślenia. Ale od czasu do czasu cieszę się mogąc czytać coś dla przyjemności i bez wytężania mózgownicy :D
UsuńCiekawa okładka, ale sądząc po Twojej opinii treść już niekoniecznie :)
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście ciekawa, no i przyciąga oko :) Zwłaszcza czytelniczek :)
Usuń