Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 376
Ocena: 8/10
Ostatnio
zauważyłam, że boom na wszelkiej maści powieści paranormalne jakoś osłabł. Może
się mylę i niezbyt uważnie obserwuję trendy czytelnicze. A może mam dobre oko.
Jednak dzięki temu miałam małą przerwę od wampirów, wilkołaków i innych dziwów.
Nawet za nimi nie tęskniłam, jednak wszystko zmieniła jedna niepozorna książka.
I dobrze, ponieważ „Czarownice z Wolfensteinu” obudziły we mnie miłość do wszystkiego
co ciemne, mroczne i całkowicie paranormalne.
Prawdę
powiedziawszy na początku nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po tej książce.
Zwykle nie czytam zbyt dokładnie opisów na odwrocie, gdyż nie cierpię się
sugerować i wolę sama w swoim tempie odkrywać wszystkie smaczki i sekrety. Moje
pierwsze skojarzenie z tytułem – jakiś mix czarownic i wilków z realiami II
wojny światowej. Wilków może w aż takiej ilości nie uświadczymy, za to
historii, i to przyznaję porządnej, w książce jest tyle, że zapaleni historycy
i badacze mitów będą zadowoleni.
Dla niewtajemniczonych
historia może zaczynać się banalnie. Ona, młoda dziewczyna, licealistka nawet
nie przeczuwa, że w jej krwi płynie moc i dziedzictwo starego rodu Hohenstauf. Los
wyjątkowo jej nie sprzyja, nie dość, że wychowywana była pod kloszem i żyła w
całkowitej niewiedzy na temat alternatywnego świata, nagle musi poznać czym
jest siła, miłość i przywiązanie do rodziny. Na jej magiczną krew czatują
krwiożercze wampiry, niecałkowicie prawi strażnicy czci i porządku – Kosiarze oraz
trójka dosyć nieprzyjemnych demonów tworzących historyczny związek wspólnych
celów i idei – Triumwirat.
Młoda
czarownica – Amelka, jednak nie jest pierwszą naiwną czarownicą. Jest po
pierwsze nastolatką, w której ciele oprócz magii buzują hormony. Przeżywa
pierwsze zauroczenia oraz stara się w końcu zrozumieć i dogadać z matką.
Wniosek jest jeden: czarownice z rodu Hohenstauf nie mają lekko, nie ważne czy
pod uwagę weźmiemy najnowsze pokolenie, czy cofniemy się w czasie do XIII wieku
i krwawego okresu krucjat. Magia nie jest tylko darem, czasami może być i
przekleństwem. Przekonują się o tym matka Amelki – Martyna i babka – Adela.
Pierwsza jest młoda ciałem, ale duchem zachowuje się jak udręczona starowinka.
Nie dziwię się, ciężko jest nieść takie brzemię i jednocześnie chronić córkę
przed zakusami innego świata i jego istnień. Z kolei babcia jest całkowitym
przeciwieństwem Martyny, energiczna i śmiała, nie bojącą się trudnych tematów i
tak naprawdę spajającą tę rodzinę w jedność. Bez niej po prostu nie byłoby Wolfensteinu
– ich rodowego dworku i miejsca, w którym bije źródło magii.
Tak naprawdę
ta historia jest o kobietach i związkach między nimi. Trzy kobiety, trzy
pokolenia i trzy różne osobowości. Każda bohaterka jest inna, ale zarazem
wszystkie są takie same. Jakby nie było, geny przechodzą z pokolenia na
pokolenie. W ten sposób Amelka jest młodszą wersją Adeli. Niepohamowana i nie
bojącą się własnych instynktów, żyjąca chwilą. Wszystkie jednak łączy jedno – bezgraniczna
miłość do dziecka i nieustanny konflikt z matką. Mimo wszystko ich relacje są
znacznie bardziej skomplikowane, oparte nawet nie na wzajemnym szacunku, ale na
więzach krwi. Ten konflikt pokoleń pokazuje, że nawet czarownice nie są wolne
od problemów współczesnego świata.
Muszę
przyznać, że w tej historii najbardziej urzekło mnie wykonanie. Jest tu
wszystko to, co dla mnie cechuje dobrą powieść. Wyraziści bohaterowie z krwi i
kości, niebanalna akcja dziejąca się w ciemnym i mrocznym Krakowie. Jednak nie
jest to Kraków jaki znamy z folderów turystycznych, ale taki, który ma w sobie
nutkę tajemniczości i awangardy. Jeśli jeszcze lubicie legendy, bajania i stare
baśnie to również nie będziecie zawiedzeni – magia historii, i to całkiem
fajnej, aż sączy się z kolejnych stron. Nie zabraknie tu także rodzinnych problemów
(dramatu nigdy za wiele), uroków czających się za pięknymi obrazami
(C.D.Friedrich i jego romantyczno - gotycka wizja świata), szczypty romansu (a
nawet i dwóch i to szalenie gorących), iście czarnego poczucia humoru
(czarownice i ich żarciki!) i kawałka krwawej jatki (bez dobrej walki, nie ma
dobrej książki). Jednak muszę was ostrzec – ta historia niebezpiecznie wciąga i
nawet się nie spostrzeżecie jak z niecierpliwością będziecie oczekiwać na
kolejną część. Dlatego jeśli przejadły wam się wszelkie schematy, a na widok
kolejnej paranormalnej pseudo-bajki (czytaj szmiry) odechciewa się wam czytać
wszystko to, co zawiera w sobie nastolatkę, wampira i wilkołaka, to zapewniam
was, że zmienicie zdanie po przeczytaniu tej książki. Albo inaczej –
zobaczycie, że w gąszczu nic nie wartych historii czasami można znaleźć
perełkę!
Za możliwość przeczytania dziękuję autorce, Pani Julii Bernard!
Słyszałam i czytałam o tej książce, ale jeszcze nie miałam okazji jej pochwycić. Szczerze? To najbardziej podobała mi się okładka i nie spodziewałam się zbyt wielu pochlebnych opinii na jej temat / zresztą sama nie wiem czemu bo przecież lubię książki w takiej tematyce, a przecież nie jestem jedyna na świecie ;) / Zainteresowałaś mnie...będę miała tą książkę na oku.
OdpowiedzUsuńJa sama staram się jakoś nie uprzedzać do książek i tak jak pisałam, nie czytam opisów (lub przynajmniej próbuję je tak pobieżnie przejrzeć żeby mieć jakiś punkt zaczepienia czego się mogę spodziewać) i nie oceniam książek po okładce, chociaż jestem wzrokowcem, więc muszę z tym bardzo walczyć :) A książkę polecam, ja sama nie wiem jak to się stało, ale bardzo mnie wciągnęła!
UsuńMuszę przyznać, że mnie zainteresowałaś. Okładka nie jest najszczęśliwsza, ale chciałabym poznać tę historię ;)
OdpowiedzUsuńOkładki to temat rzeka - jedno są lepsze, a inne gorsze - z tym nawet nie zamierzam się kłócić. Wszystko zależy od grafika i od jego weny albo jej braku :) Jeśli lubisz fantastykę to powinna ci się historia spodobać :)
UsuńLubię fantastykę, choć ostatnio na blogu tego nie widać ;) Ale nadrabiam ;)
UsuńLedwo się skupiłam na recenzji, to już musiałam odwrócić wzrok na cudną grafikę *.* Do książki najbardziej zachęca mnie ta nutka baśni, bajek - je uwielbiam straasznie!
OdpowiedzUsuńJa też, ja też! Jeszcze jak autor porusza jakieś historyczne wątki to już jestem w siódmym niebie :D Dziękuję ! Każdy obrazek starałam się tak dobrać żeby jak najbardziej oddać klimat książki i mam nadzieję, że się udało :)
UsuńNie słyszałam jeszcze o tej książce i muszę przyznać, żę po Twojej recenzji chętnie bym ją przeczytała. Ostatnio coraz więcej dobrych polskich książek jest dostępnych na rynku. Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńTeż zauważyłam, że ostatnio coraz więcej wydawanych jest książek polskich autorów i dobrze :) Sama staram się przynajmniej raz w miesiącu sięgnąć po naszą rodzimą literaturę!
UsuńMasz rację, faktycznie ostatnio boom na wszelkiej maści powieści paranormalne jakoś osłabł. Teraz prym wiedzie gatunek ''Młodzi Dorośli', który notabene uwielbiam. Ale od czasu do czasu również sięgam po romanse paranormal, bo bardzo je lubię, dlatego, kiedy tylko trafi się ku temu sposobność to chętnie poznam powyższą pozycję.
OdpowiedzUsuńO taaaak! Young Adult! Całkowicie nie kręci mnie taka literatura, chociaż jakieś 2 książki przeczytałam :) Może są i dobre powieści z tego gatunku, jednak ja miałam nieprzyjemność trafić na same słabe opowiastki!
UsuńOstatnimi czasy ciągnie mnie do książek, których akcja dzieje się w Krakowie... Bardzo chętnie zobaczę to miasto w ciemnym i mrocznym wydaniu. Do tego te baśnie, legendy i historia... plus czarownice. Wprost nie sposób przejść obok tej powieści obojętnie. Cieszę się, że wystawiłaś jej taką wysoką ocenę :)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę :) A Kraków to moje miasto, więc jak mogłabym nie przeczytać o nim książki!
UsuńZgadzam się z Tobą - ostatnio faktycznie trochę opadł szał na paranormalne powieści. :) O tej ksiażce nigdy nie słyszałam, ale po Twojej recenzji stwierdzam stanowczo, że będę musiała ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńCzytaj koniecznie, ja na pewno z chęcią sięgnę po kolejną część :)
UsuńTeż zauważyłam, że ostatnio paranormalne powieści ustąpiły miejsca YA. Nie mam nic przeciwko temu, bo można w ten sposób odkryć coś nowego :) A książka, którą recenzujesz zaciekawiła mnie i chętnie poszukam jej w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńCo do biblioteki to nie wiem czy ją znajdziesz, ale mam nadzieję, że ci się uda :)
UsuńMnie akurat te boomy na gatunki nie ruszają, ponieważ staram się nie podążać za trendem :) Próbowałam YA, ale to nie dla mnie. Dlatego wolę trzymać się sprawdzonych gatunków!
O rany, ale mnie zachęciłaś! Zdecydowanie coś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie bardzo się cieszę :)
UsuńJeżeli miałabym zdecydować po okładce - nie wzięłabym. Co więcej - nie wzięłabym jej nawet do ręki w księgarni, tak mnie ta grafika odrzuca. Ale Twoja recenzja jest naprawdę świetna. Całe szczęście, że istnieje coś takiego jak Internet i blogosfera, gdzie można poznać czyjeś odczucia po lekturze żeby mniej więcej zdecydować czy przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście :)
UsuńCo do okładek to prawda. Niektóre książki okładki mają koszmarne i z tym też się zgadzam. Więc nie oszukujmy się okładki są ważne, zwłaszcza, że większość ludzi jest wzrokowcami :)
Książka czeka obok łóżka, jestem niezmiernie ciekawa tej pozycji, a z tego co piszesz zapowiada się ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńTo jak czeka to już dobry znak! Czytaj koniecznie!
Usuńostatnio bardzo ciągnie mnie do takich klimatów.
OdpowiedzUsuńczarownice, magia, itp.
po za tym uwielbiam książki napisane w stylu baśni. :)
z chęcią po nią sięgnę. :)
Polecam :) Myślę, że ci się spodoba!
UsuńOpis brzmi bardzo ciekawie. Nie jestem pewna, czy to moje klimaty, ale może spróbuję :D
OdpowiedzUsuńZawsze możesz spróbować i zobaczyć jak ci się spodoba książka po 1 rozdziale :) Dla mnie 1 rozdział to taki wyznacznik, albo mnie wciągnie albo nie :)
Usuń