Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 428
Ocena: 6/10
Muszę się
wam do czegoś przyznać. Ostatnio znowu poczułam miętę do wampirów. Tak zupełnie
przez przypadek. No dobra, o przypadku tu być mowy nie może, ale ważne jest, że
znowu zaczynam szukać książek ciekawych i bardzo wampirycznych. Z jednym
zastrzeżeniem, szerokim łukiem omijam wampiry słodziaki, dla których tracą
serca młode i czasami starsze pokolenia.
Może to źle
o mnie świadczy, ale dopiero teraz zainteresowałam się książką - legendą,
książką, która poruszyła skostniałe serca mieszkańców wiktoriańskiej Anglii (na
pewno poruszyła parę tematów tabu, które
szerokim łukiem omijane były w XIX wieku). O autorze sporo słyszałam, myślę że większość
miłośników fantastyki wie, kim był dosyć niepozorny jegomość z Irlandii – Bram Stoker.
Mimo że mit wampira czy też strzygi nie był nieznany w tych czasach, to
rzeczony dziennikarz na pewno na długie lata spopularyzował sylwetkę złego i
przebiegłego osobnika, prosto z tajemniczo brzmiącej Transylwanii – hrabi Draculi.
Muszę przyznać, że historia nie grzeszy oryginalnością, jednak winię za to
współczesne czasy – wampirów jest od liku, jedne błyszczą, inne łamią
niewieście serce. Nie bez przyczyny telewizja popularyzuje seksowne wampiry,
które pozują bardziej na „bad vampire” niż na wampirzego księcia przybywającego
na ratunek nastolatce. Jednak Dracula Stokera ma coś w sobie. Jest po prostu
inny. Niby jest przebiegły, ale zwykle zachowuje się jak małe dziecko, któremu
rodzice wzięli smoczek. Z drugiej strony jest w nim czyste zło i właśnie taki wizerunek tych stworzeń nocy do mnie przemawia.
Historia
jaką snuje Stoker nie jest niezwykła i nie porywa za serce tak jak myślałam. Jednak
czyta się ją z niekłamaną ciekawością, której nie straszny jest język jakim
posługują się bohaterowie. Ta cała otoczka tajemnicy i strachu wpływa na
wyobraźnię. Wszystko zaczyna się od przyjazdu do Transylwanii młodego prawnika
Jonathana Harkera. Jego celem jest przekazanie ważnych papierów rumuńskiemu
księciu – Draculi we własnej osobie. I w ten sposób rusza cała akcja, która
rozciągnięta jest na okres 6 miesięcy. Przez ten czas wampir zazwyczaj jest
krok przed naszymi bohaterami, mimo że nie grzeszy bystrością. Nawet ulega mu
Abraham Van Helsing – dosyć niejednoznaczna i moim zdaniem dziwna postać w
historii. Dla mnie Van Helsing zawsze był postacią silną i mądrą, wymyślającą
coraz to efektywniejsze sposoby na przydybanie krwiopijcy. Stoker wykreował go
na tajemniczego starszego pana, jednak jego pojawianie się na kartach kolejnych
stron wzmagało po prostu moją irytację.
Wiem, że
wszyscy fani powieści mogą mi tego nie wybaczyć, ale uważam, że bohaterowie zachowywali
się irracjonalnie. Może to była wina czasów, gdyż historia toczy się pod koniec
XIX wieku i niektóre sprawy były po prostu tematem tabu. Albo inaczej, o
niektórych sprawach absolutnie się nie rozmawiało. Gdyby bohaterowie nie byli
spętani jarzmem konwenansów to możliwe, że książka skończyłaby się połowę wcześniej.
Z drugiej strony autor w jakiś sposób pokazuje czasy wiktoriańskiej Anglii i
przemiany jakie pomału zaczynały się dokonywać w tym kraju.
Szkoda też,
że autor nie rozwinął głębiej wątku hrabiego i jego przeszłości. Tutaj należy
się już odwołać do historii i przenieść się w czasach do XV wieku, kiedy Vlad
Tepes, zwany później Władem Palownikiem twardą ręką rządził Wołoszczyzną. O
jego postaci krąży wiele legend – ponoć nabijał nieprzyjaciół (głównie Turków)
na pale i pił ich krew. Ponoć jego narzeczona popełniła samobójstwo, by nie
dostać się do niewoli tureckiej, a on sam sprzedał duszę diabłu. A jak było
naprawdę? Historia wiele mówi, ale także i milczy. Jedno można napisać - okrucieństwo
Włada było tak wielkie, że na jego kanwie wyrósł dzisiejszy mit krwiopijcy.
Mimo że
księcia Wołoszczyzny można uznać za protoplastę wampirów, nie należy zapominać
o węgierskiej księżniczce Elżbiecie Batory (krewniaczce króla Polski - Stefana),
która kąpała się w krwi młodych dziewcząt, wierząc, że dzięki temu będzie
wiecznie młoda. Do dziś uważana jest za jednego z największych wampirów dawnych
czasów, której okrucieństwo i tortury jakie stosowała okryte są krwawą legendą.
Myślę, że w historii na pewno można znaleźć wiele więcej portretów ludzi
brutalnych i niestroniących od przemocy, dla których krew stanowiła drogę do
celu, wystarczy tylko poszukać i poczytać. Jedno jest pewno, wampiryzm był,
jest i będzie ideą i pomysłem wykorzystywanym przez media, pisarzy i
ludzi. Nikt i nic już tego nie zmieni.
Czy mogę
polecić tę książkę? To zależy kto jest zainteresowany legendarną postacią. Może się okazać,
że „Dracula” Stokera nie nadaje się dla naszych czasów i jest po prostu passé.
Z drugiej strony do klasyki zawsze się wraca i zawsze się ją pamięta. A nuż,
może odkryjecie w wampirach jakąś nutkę romantyzmu i tak jak w filmowej
adaptacji powieści, będziecie ronić łzy nad cierpieniem Draculi i jego wiecznej
miłości. Jednak to jest film, w książce nie doświadczycie, aż takiej miłości
(tak naprawdę nie doświadczycie jej w ogóle) i najzwyczajniej w świecie nie „przepłyniecie
oceanów czasu”. Coś za coś. Tu nie ma miejsca na romans, ani na łzy. Jednak z
mojej strony mogę napisać, że jest to kawał dobrej historii i obecnie po prostu
nie wypada jej nie znać :)
Już nieraz chciałam przeczytać tą książkę, z czystej ciekawości, bo jest to klasyka, jak to napisałaś, której nie wypada nie znać :D Jakoś nie mogę się za nią zabrać, ale chyba spróbuję, choć to będzie pewnie ciężkie stracie :D
OdpowiedzUsuńMi też długo zajęło zanim przeczytałam, jednak książka nie jest jakaś porywająca. Mimo wszystko fajnie się czyta :)
Usuńhej, chciałam tylko Cię poinformować, że zostałaś nominowana do Liebster Award. :)
OdpowiedzUsuńhttp://lustrzananadzieja.blogspot.com/2014/07/nominacje.html
Chyba ja też poczuję ponownie miętę do wampirów ;) "Drakulę" na pewno w przyszłości przeczytam, ostatnio szukam właśnie takich książek, które trzeba przeczytać, w końcu to klasyka :P
OdpowiedzUsuńDla mnie coś za dużo obecnie jest powieści młodzieżowych, więc jakoś tak pasowało mi w końcu wrócić do wampirów, ale takich fajniejszych :)
UsuńNie wiem jak to się stało, że jeszcze tej książki nie przeczytałam, ale muszę to koniecznie nadrobić :)
OdpowiedzUsuńMi też długo zajęło :) Ale wierzę, że na każdą książkę przyjdzie kiedyś czas!
UsuńNie przepadam za wampirami, ale jak już o nich zacznę czytać, to pewnie pierwszy będzie Dracula, a nie Zmierzch. Wolę grozę i przeciętna akcję niż słodkie love story. :-)
OdpowiedzUsuńJa mam tak samo. Wampiry strasznie mi obrzydły po tych "słitaśnych" love story dla nastolatków. Prawdziwy wampir to Dracula albo Lestat z "Wywiadu z wampirem", czyli sama klasyka :)
UsuńNiezbyt lubię te "współczesne" wampiry, ale powieść Stokera to nie "Zmierzch", więc na pewno się na nią skuszę. Zwłaszcza, że ostatnio coś bardzo ciągnie mnie do klasyki ;-)
OdpowiedzUsuńJa co jakiś czas tęsknię za klasykę i wracam, zwłaszcza do książek napisanych w XIX wieku. Nic nie poradzę na to, że po prostu uwielbiam te czasy!
Usuń