Kompletnie nie rozumiem jakim cudem wakacje tak szybko mi umykają! Już jest sierpień, a dopiero zjeżdżałam do domu na początku lipca. Niestety, czas ma to do siebie, że ucieka. I to coraz szybciej im jesteśmy starsi. No nic. Pozostaje nam tylko brać od życia wszystko to, co jesteśmy w stanie udźwignąć i pozytywnie wykorzystać :)
W ten sposób zupełnie spontanicznie pojechałam na Woodstock! Wiem, że na ostatnim podsumowaniu czerwca pisałam, że może pojadę, a może nie. Sami wiecie - plany są, a zaraz ich nie ma. Planowanie jest dla nudziarzy, lepiej robić wszystko totalnie spontanicznie. Jako że ostatnio moją życiową doktryną jest to, że "ŻYJE SIĘ TYLKO RAZ" (#YOLO!) w ciągu dwóch dni zebrałam znajomych, cudownie wytrzasnęłam namiot i ruszyłam w prawie 780 km podróż do Kostrzyna na najbardziej szalony i pokręcony festiwal w życiu! Dawno nie przeżyłam tak pozytywnego i podnoszącego na duchu doświadczenia! Jeśli nie byliście nigdy na Woodstocku - żałujcie! I najważniejsze - nie wierzcie hejterom i innym przeciwnikom - to co piszą to nieprawda! Wiadomo, nie ma tam luksusów. Jest bród i smród. Toi-toie nie grzeszą czystością, tumany kurzu oblepiają wszystko od włosów po skarpetki, nawet namioty były upaćkane błotem. Dlatego nie dziwię, że parę nocy spędziłam z konikami polnymi w śpiworze;) Wiadomo, lepiej w ciepełku niż na zimnym powietrzu :) I wiecie co, tylko tyle minusów mogłam znaleźć! A wierzcie mi, przed wyjazdem naczytałam się wielu negatywnych opinii na przeróżnych forach i nic złego mi się nie stało. Na szczęście nie natknęłam się na żadnego złodzieja, mimo że namiot leżał sobie sam samiusienki całe noce i dnie, porozrzucane buty suszyły się między namiotami, walały nam się ubrania i nic. Jednak to było chyba szczęście początkującego - oczywiście kradzieże się zdarzały: cudownie znikały całe namioty, buty, plecaki. Ja jednak byłam świadkiem sytuacji, jak ktoś znalazł aparat i zaniósł do biura rzeczy znalezionych. Można? Można! Wystarczy tylko trochę empatii i współczucia dla nieuważnych woodstockowiczów.
Co więcej mogę napisać żeby was przekonać do wyjazdu? Stworzyłam taką mini listę, czyli mój best of Woodstock 2014!
1. Muzyka - przegląd najróżniejszych gatunków. Nie ważne czy słuchacie reggae, rocka, metalu, folku czy muzyki klasycznej. Znajdziecie tam wszystko i o wiele więcej.
2. Cudowna atmosfera przyjaźni - nie byłam świadkiem ani jednej bójki i burdy. Wszyscy są mili i wzajemnie sobie pomagają. Poznany chłopak w kolejne oprowadził mnie po Lidlu. Do dziś jestem w szoku!
3. Flagi - ile koncertów, tyle więcej flag. Cudowny zwyczaj i cudowne zaparcie ludzi, którzy przygotowali fantastyczne i bardzo kreatywne flagi!
4. Coś dla ochłody - wiadomo upał i zero cienia. Za to na koncertach na pomoc przychodziła straż pożarna, która polewała wszystkich wodą! To było tak szalone, że będę pamiętać to uczucie do końca życia!
5. Pamięć o Powstaniu Warszawskim. Godzina W została uczczona minutą ciszy. Wszędzie widziałam symbole Powstania, nie ważne gdzie się stało, wszyscy śpiewali hymn. Na szczęście, patriotyzm w narodzie nie ginie.
6. Przegląd osobowości - jak się było uważnym można było przybić piątkę Zeusowi, wikingowi, pszczółkom, żywym bananom, postapokaliptycznym mieszkańcom, ufoludkom - do wyboru do koloru.
7. Księża - ile bym dała żeby znać tak wyluzowanych księży, którym nie obce są glany, conversy i arafatki. Nawet siostry zakonne dawały czadu!
8. Krisznowcy - niestety sekciarze, ale wyjątkowo ciekawie mieli przygotowanie miasteczko. Nawet załapałam się na zajęcia z jogi i nauki oddychania w 30 stopniowym upale!
9. Wszędzie blisko - jest Lidl są zakupy, jest Play jest prąd, jest Allego jest zabawa. Nawet nocna wycieczka między namiotami jest prawdziwym survivalem!
10. Zero nudy. Zawsze coś się działo, czy rano, w nocy i o północy. Nawet dorobiłam się tatuażu! Na szczęście dla mnie, tylko z henny :) Dla niebojących się brudu można było nawet
zażyć błotnej kąpieli (wiadomo błoto jest zdrowe dla ciała!).
zażyć błotnej kąpieli (wiadomo błoto jest zdrowe dla ciała!).
Załączam parę filmików żebyście mogli zobaczyć jak to wyglądało i także dlatego żebyście troszeczkę zazdrościli szczęściarzom takim jak ja, którzy szaleli przez 4 dni przy prawdziwej muzyce!
Dobra, nie będę was dłużej nudzić moimi woodstockowymi wywodami :) Dlatego nareszcie przechodzę do meritum, czyli co się książkowo zadziało u mnie w lipcu. Tak więc przeczytałam 11 książek! Nie jest źle, a nawet jest super dobrze!
1. "Rywalki" Kiera Cass - RECENZJA
2. "Wilk z Wall Street" Jordan Belfort - RECENZJA
3. "Chłopcy" Jakub Ćwiek - RECENZJA
4. "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" Matthew Quick - RECENZJA
5. "Dziewiętnaście minut" Jodi Picoult - RECENZJA
6. "Czarownice z Wolfensteinu. Pierścień i sito" Julia Bernard RECENZJA
7. "Dracula" Bram Stoker - RECENZJA
8. "Siła trucizny" Maria V. Snyder. Książka nudna i nijaka. W życiu czytałam lepsze powieści fantastyczne, a na takie to po prostu szkoda czasu!
9. "Miłosna szarada" Julia Anne Long - pewnie tego nie wiecie, ale jestem totalnie uzależniona od romansów historycznych, których akcja dzieje się za czasów regencji. Dlatego chociaż raz w miesiącu muszę (MUSZĘ!) przeczytać romans historyczny. A sami wiecie, że mus to mus :)
10. "Sztuka uwodzenia" Samantha Young - czytałam lepsze książki tej autorki, ta mnie jakoś nie porwała i co najsmutniejsze nie czułam między bohaterami chemii. No nic, może znacie jakiś fajny romans, który możenie mi polecić?
11. "Wirus" Guillermo Del Toro, Chuck Hogan. Książka w tłumie ujdzie, jednak panie Del Toro lepiej pisz pan scenariusze i kręć filmy, bo w tym jesteś najlepszy! Obyś dostał natchnienia i razem z Peterem Jacksonem napisał scenariusz do kolejnego dzieła Tolkiena. Moja skromna propozycja to "Silmarillion" :D
A wy, jakie macie plany na sierpień? A może tak jak ja byliście na Woodstocku? Pochwalcie się :)
Zazdroszczę takich przeżyć :D Będziesz miała co wspominać! Pozdrawiam :-)))
OdpowiedzUsuńNo tak :) Za rok planuję się znowu wybrać, tak żeby odświeżyć wspomnienia :)
UsuńChcę bardzo na woodstock!!! W tym roku chciałam jechać, ale za późno się o tym zorientowałam niestety, ale może za rok się uda :D wspaniałe wydarzenie, zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńTo jedź :) Ja ogarnęłam wszystko w 2 dni, więc można :) Jedynie najgorszą rzeczą dla mnie była jazda pociągiem, ponieważ trwała tak 12-13 godzin w jedną stronę!
Usuńjeeej Woodstock. :3
OdpowiedzUsuńzazdroszczę :)
jak widzę bardzo dobrze się bawiłaś, życzę więcej takich imprez. :d
Jeeeej to dobre słowo :)
UsuńFajna impreza, więc gorąco polecam za rok!
O rany, nawet sobie nie potrafię wyobrazić Twoich emocji tam :)
OdpowiedzUsuńByło suuuuper! Można było nie znać zespołów i się super bawić! Nie ważne jaka muzyka, chociaż nie przeczę, że najbardziej ludzie bawili się przy "Bałkanicy" :) Polecam poszukać nagrań na YT :D
UsuńByłam kiedyś na Woodstocku. To był pierwszy raz w Kostrzynie, coś około 10 lat temu. Byłam zachwycona! Później już nie miałam okazji pojechać. Co do wakacji, wiem co czujesz. Jestem nauczycielką (dopiero od 2 lat ;)), ale też korzystam z uroków wakacji i ubolewam, że tak szybko się kończą ;(
OdpowiedzUsuńZostaję u Ciebie na dłużej :)
Pozdrawiam,
http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com
Woodstock jest po prostu fajny :) Trochę żałuję, że dawniej nie jeździłam, ale zawsze jakieś opory były, nie mówiąc o strachu.
UsuńTo życzę porządnych wakacji :) Sama mam w rodzinie nauczycieli i wiem jak dzieciaki mogą w szkole wymęczyć :)