Tytuł: Wolność urojona
Autor: Edward Strun
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 05/09/2014
Liczba stron: 290
Cena: 29,00 PLN
Ocena: 6/10
Któż z nas nie zastanawia się jak
będzie wyglądał nasz świat za X lat? Może wszystkie zasoby naturalne się
wyczerpią, zacznie brakować jedzenia i zgodnie z teorią Malthusa przeludnienie
doprowadzi do zagłady? A może rabunkowa gospodarka zasobami, mutowanie się wirusów i doprowadzanie do zmian klimatycznych
sprowadzi na ziemię zagładę gdzie jedynym ratunkiem będzie zasiedlenie nowych
planet – tak jak to przedstawiono w najnowszym filmie Nolana – „Interstellar”.
A może konsumpcyjny styl życia i kult władzy doprowadzą do ograniczenia
swobód jednostki, która zacznie żyć w swojej złotej klatce ogłupiana przez
media? Tą ostatnią wizję rozwija w swojej debiutanckiej powieści Edward Strun,
pod którego pseudonimem ukrywa się dwójka polskich autorów.
Głównym bohaterem powieści jest
Alan Mere, dumny obywatel klasy trójek, który ciężko pracuje na swój status
zajmując się finansami, czyli wklepywaniem kolejnych cyferek do arkusza i
przesyłania ich dalej. Ma swojego najlepszego przyjaciela Freda, który
przypadkowo jest maszyną o sztucznej inteligencji. Mieszka w luksusowym
apartamencie, w którym niczego mu nie brakuje. Jednak … los bywa okrutny i
wszystkie zbytki tego świata nie są w stanie dać Alanowi satysfakcji i radości.
Z dnia na dzień zaczyna popadać w marazm, dostrzega braki otaczającego go
świata, zakochuje się w swojej sąsiadce, ale tak naprawdę przez większość czasu
zajmuje się roztrząsaniem swojej parszywej sytuacji. Do czasu...
Świat w jakim żyje główny bohater wcale tak bardzo się nie różni od kierunku w jakim zmierza nasza
rzeczywistość. Ludzie mieszkają niczym mróweczki w olbrzymich drapaczach chmur,
gdzie oddają się prymitywnym i mało wyszukanym rozrywkom – od szybkiego numerku
na pierwszej „randce” do oglądania ogłupiającej telewizji 24/7, która nic nie
wnosi do życia. Ta obecność mediów kreuje zachowania lokatorów, którzy
pasjonują się nudnymi żywotami lokalnych gwiazd oraz wierzą we wszystko co mówi telewizja –
największy autorytet. Z tym guru nie warto dyskutować, o czym wie
niezidentyfikowana władza rządząca tą społecznością. Ciągłymi reklamami władza
doprowadziła do kultu konsumpcjonizmu i życia technologicznymi nowinkami, które
są oznaką statusu społecznego. Status zaś jest wszystkim. A jego brak stanowi
największą porażkę życiową jaka może spotkać statystycznego mieszkańca.
To życie przyszłości jest
toksyczne i puste, zdominowane przez niewolniczą pracę, która wypiera podniosłe
wartości jak rodzina, przyjaźń i miłość. Rodzina istnieje tylko na papierze,
gdyż w trosce o dzieci, rodzice oddają je na wychowanie przeszkolonemu
personelowi, który zamiast mleka matki będzie im wpajał magię rywalizacji i
zasady kto pierwszy ten lepszy. Przyjaźń z kolei zaczyna i kończy się na
komputerowych przyjaciołach, którzy zaprogramowani są, by spełniać wszystkie
potrzeby interpersonalne ich właścicieli. Ten związek między światem
wirtualnym, a realnym ostatnio można było obserwować w filmie Spike’a Jonze –
„Ona”, który pokazywał kruchość ludzi i ich potrzebę kontaktów międzyludzkich,
które najlepiej spełniała maszyna. Nie można jej obrazić, nie może uciec, a
więc można powiedzieć jej wszystko, nawet powierzyć swoje życie, zarówno w
sensie fizycznym, jak i psychicznym.
Ten świat może wydawać się
nieszkodliwy, ale w praktyce to co, jest proste w rzeczywistości jest o wiele
bardziej skomplikowane. Życie Alana i jemu podobnych jest monotonne, nudne i
kontrolowane. Nie można zrobić kroku, by nie być obserwowanym przez kamerę,
każdy przejaw buntu od razu jest sprawdzany. Gdzie w tym wszystkim jest wolność
jednostki do życia, do własnych myśli? Nie ma. Rodzicie wybierają jak mają żyć
ich pociechy, które potem do końca swoich dni realizują ten zaplanowany
scenariusz. Pranie mózgu przez media, terror w pracy, budowanie sztucznych
związków z ludźmi, uznanie sztuki za szkodliwą dla zdrowia. Nawet zwykła myśl
jest w pełni kontrolowana i inwigilowana. Jednak … życie to i tak nie jest tak
złe, jak przedstawił to Orwell w swoim przełomowym „Roku 1984”. Tam był strach
i przemoc, władza była władzą w najkrwawszym wydaniu. Nawet sam Alan nie może się równać z Winstonem Smithem, gdyż brak mu tej
werwy, by walczyć o swoją wolność. Chce a nie może, planuje a truchleje ze
strachu. Bunt w jego wydaniu nie do końca przekonuje, gdyż sam Alan do końca
nie jest pewny czy warto aż tak zmieniać swoje wygodne życie.
Gdzie w takim wypadku szukać tej
wolności? Nie chcę was straszyć, ale nawet my nie jesteśmy do końca wolni,
jednak nie buntujemy się przeciwko temu zjawisku. Dlatego autorzy nie objawiają
nam żadnej prawdy absolutnej, pokazują tylko w groteskowy sposób swoje
spojrzenie na otaczający nasz świat. Można się śmiać z różnych dziwnych
sytuacji, ale należy głównie się zastanowić nad tym co my, ludzie właśnie
robimy ze swoim życiem. Zapewniam was, że dojdziecie do smutnych wniosków. Autorom zdarzają się niekiedy potknięcia, które powodują, że
książka się dłuży wprowadzając powtarzające się opisy elektronicznych urządzeń
czy reklam. Jednak z racji tego, że jest to ich pierwsza wydana książka
przymykamy na nie oko mając nadzieję, że w swoich przyszłych wizjach posuną się
jeszcze dalej i pokażą jak łatwo można zniszczyć świat zaczynając już od dziś!
Justyna
Za możliwość przeczytania dziękuję autorom!
Trzeba przyznać, że ta książka nieco się wyróżnia :D
OdpowiedzUsuńPatrząc na to, co się w Polsce wydaje jeśli chodzi o naszych rodzimych autorów to na pewno się wyróżnia :)
UsuńChętnie przeczytam ostatnio, o dziwo, często myślę o świecie za 100, czy więcej lat, nawet jeśli mnie już nie będzie, przyszłość zawsze mnie ciekawiła. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Ja takie myśli miałam po oglądnięciu "Interstellar" i tak się zaczęłam zastanawiać co będzie w przyszłości :) Gdybym miała szklaną kulę z chęcią bym to sprawdziła, ale z drugiej strony też wolałabym nie wiedzieć zwłaszcza jeśli przyszłość nie będzie za dobra.
UsuńCiekawa tematyka. Myślę, że każdy przynajmniej raz myślał, co nas czeka. Poszukam w bibliotece.
OdpowiedzUsuńNa pewno każdy myślał, ale raczej w kontekście własnego życia. Rozszerzyć horyzont i myśleć bardziej długoterminowo już nie jest tak łatwo.
Usuń