Autor: Andrzej Sapkowski
Seria: Wiedźmin
Wydawnictwo: SuperNOWA
Data wydania: 05/12/2013
Liczba stron: 404
Cena: 44,50 PLN
Ocena: 7/10
Nie sądziłam, że dożyję takich czasów, kiedy przyjdzie znowu
mi się spotkać z Wiedźminem - naszym dobrem narodowym i towarem eksportowym
(przynajmniej jeśli chodzi o gry komputerowe). Geralta każdy zna. A nawet jak
nie zna, to kojarzy. Białe włosy, przerażające spojrzenie, pragmatyczne
podejście do otaczającego go świata oraz jego wierna kompania, która wspomoże
słowem, śpiewem, a niekiedy też i ciałem. Kiedy Andrzej Sapkowski ogłosił
wskrzeszenie Geralta wielu pukało się po głowie, wylewało swoje żale, że nie
warto odgrzebywać starych historii, ale wielu też trzymało kciuki i czekało,
czekało i czekało, by jeszcze raz, może ten ostatni, spotkać się z naszym
białowłosym obrońcą uciśnionych i pogromcą złoczyńców, wszelkiej maści stworów
i genetycznych mieszańców.
W najnowszej książce Wiedźmin przeżywa kolejne i coraz to
wymyślniejsze przygody. Nie ma tu jednak jednego wątku głównego, gdyż nasz białowłosy bohater co
chwila pakuje się w nowe i przeważnie nieciekawe historie. Autor jednak uśmiecha się do czytelnika i przeważnie większość przygód ma wspólny
mianownik. W tym wypadku są to zaginione wiedźmińskie miecze. Skarb nad skarby
dla kolekcjonerów, jednakże dla naszego bohatera jest to narzędzie pracy. I to
dosłownie. Dziwnym, ale bynajmniej nie przypadkowym zrządzeniem losu, miecze
zniknęły. Najzwyczajniej w świecie słuch o nich zaginął. Nie pomogły pokazy
siły, złowrogie spojrzenia, używanie pięści, bratanie się z czarodziejkami. Miecze
przepadły jak kamień w wodzie. Tym sposobem razem z bohaterami po omacku szukamy
wskazówek, które pozwolą nam dojść do rozwiązania zagadki. W międzyczasie
spotkamy się z Kapitułą i dosyć nieprzyjaznymi czarodziejami lubującymi się w
dziwnych eksperymentach, nie tak do końca etycznych i legalnych, weźmiemy
udział w swoistej grze o tron małego państewka, utkniemy uwięzieni na rzece,
która oferuje klimat rodem z horroru, nie raz i nie dwa skrzyżujemy miecze i
inne przyrządy z lokalnymi zabijakami i potworkami. Tak … Sapkowski nie
szczędzi nam tu wrażeń. Jest głośno, jest krwawo i jest brutalnie, czyli swoisty
survival po polsku.
Dla wielu niestety może być to zaskoczeniem, i to raczej
smutnym, ale „Sezon burz” opowiada o przygodach Wiedźmina za jego młodości. Z
tej książki nie dowiemy się jak zakończyła się historia z „Pani Jeziora”. Pewnie
wielu czytelników takich jak ja liczyło na chociaż mały okruszek informacji,
jakąś zachętę rzuconą mimochodem przez autora. Czekało się i czytało,
zaciskając pięści, pochłaniając kolejne strony w poszukiwaniu odpowiedzi. Autor
nie zostawia nas jednak samych i na samym końcu puszcza do nas oko. Może nie
jest to odpowiedź na jaką wszyscy czekali, ale cieszy mnie ogromnie to, że
autor o czytelnikach pamięta i nie naciągając historii, nie tworząc sztucznych
zakończeń dalej daje nam wolną rękę w interpretacji co się tak naprawdę stało i
jak się to skończyło (bądź jak to się mogło skończyć).
Dla mnie powrót do świata Wiedźmina był cudowną przygodą.
Nie znaczy to jednak, że książka ta jest bez wad. Wiadomo, że nic na świecie
nie jest bez skazy. To samo tyczy się „Sezonu burz”. O ile do akcji nie można
się jakoś specjalnie przyczepić (chociaż niektóre wątki były dosyć dziwne, a
dosadniej niesmaczne), to nie mogłam przejść obojętnie wobec sposobu, w jaki
autor przedstawiał kobiety i jakich porównań do tego używał. Z założenia może
miało wyjść śmiesznie, mnie to niestety dosyć irytowało podczas czytania o „damskich
bicepsach o rozmiarach wieprzowych szynek” (str. 22), czy „rozstępach na dupsku”
(str. 31). Męskim bohaterom jakoś mniej się dostało, jedyny zarzut jaki kieruje
w ich stronę autor to jedynie … zniewieściałość. No nic, wychodzi na to, że
płeć piękna, wcale piękną nie jest – przynajmniej w świecie Geralta, gdzie
rządzi władza i magiczne sztuczki.
Mimo tych paru mankamentów „Sezon burz” czyta się nadzwyczaj
dobrze i wyjątkowo szybko. Są łzy podczas spotkania dawno nie widzianych
znajomych, radość podczas słuchania śmiesznych i nieco dziecinnych komentarzy
Jaskra, napięcie czy Geralt wróci do swej miłości Yennefer, złość podczas
wygrażania pięściami Kapitule i co najważniejsze – szczęście, że Geralt, choć
przez krótką chwilę jest cały i zdrowy. Dla tego momentu warto było czekać tyle
lat. I warto będzie poczekać jeszcze więcej, jeśli Sapkowski postanowi jeszcze
kiedyś, może za kolejne 14 lat, reaktywować starych znajomych. Niektórym długie
przerwy szkodzą, jednak nie Geraltowi. On się nigdy nie zmieni, a historia …
ona zawsze kołem się toczy. Coś się zaczyna, a coś się kończy i nigdy od tego
nie uciekniemy.
Justyna
"Sezon burz" czeka na swoją kolej, bo trochę boję się zabierać za tą pozycję. Całą sagę o Wiedźminie darzę dużym sentymentem, czytałam ją lata temu i nie chciałabym zepsuć sobie tego wrażenia. Ale w końcu się zdecyduje i na pewno przeczytam najnowszą książkę autora.
OdpowiedzUsuńCała saga o Wiedźminie jest cudowna! Mam same dobre wspomnienia z tą sagą, których nikt i nic nie może zepsuć :) "Sezon burz" arcydziełem nie jest, to było już dawno wiadome i dlatego dosyć ostrożnie podchodziłam do czytania. Od początku nie stawiałam tej książce wysokiej poprzeczki, więc ja się bynajmniej nie rozczarowałam :)
UsuńFaktycznie, irytujące te porównania. Nie czytałam żadnej części Wiedźmina, ale nadrobię.
OdpowiedzUsuńPolecam, polecam i polecam :) Najlepiej zacząć od dwóch zbiorków opowiadań "Miecz przeznaczenia" i "Ostatnie życzenie" - później łatwiej jest się odnaleźć w całej sadze, gdyż wiele wątków ma swój początek właśnie w tych opowiadaniach :)
UsuńNie podzielam Twoich "zachwytów"; dla mnie ta książka była po prostu straszna i kompletnie nie odnalazłam w niej tego Wiedźmina, którego pamiętam z cyklu. Mam wrażenie, że "Sezon burz" pisany był tylko dlatego, że autorowi trudno było się z Geraltem rozstać, albo fani nie dawali mu żyć ;) Moim zdaniem jednak lepiej by było jakby ten dodatkowy tom nie powstał, bo tylko psuje obraz całości.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z twoją opinią. Nowy Sapkowski nie ma nic wspólnego ze starym Sapkowskim. W sadze byli cudowni i pełnokrwiści bohaterowie, była akcja i to bardzo dopracowana. Tego niestety nie uświadczysz w "Sezonie burz". Ja wiedziałam o tym jak zaczynałam czytać i nie nastawiałam się na żadne cuda. "Sezon burz" traktowałam jako osobną książkę, która nic nie ma wspólnego z sagą. Tak naprawdę nie dziwię się, że ta historia nie jest tak cudowna i fantastyczna jak poprzednie książki pana Andrzeja - w tym wypadku trzeba pamiętać, że "Panią Jeziora" skończył pisać w 1999 roku, więc szmat czasu temu. Sama sobie zadaję pytanie czy wato było wracać do pisania kolejnych losów Geralta? Myślę, że fani, ale też i względy finansowe mogły pomóc podjąć taką decyzję :) Nie znaczy to jednak, że książka jest zła, czy słaba. Dobrze się czyta i powracają same dobre wspomnienia, można się uśmiechnąć czytając wypowiedzi Jaskra i znowu złapać się za głowę czytając o głupocie Geralta :) W moim odczuciu jest to takie definitywne pożegnanie z serią, ale z ciekawością będę nasłuchiwać czy autor znowu nie planuję jakieś kolejnej książki.
UsuńPrzyznam, że nie czytało mi się tej pozycji dobrze, bowiem w mojej opinii jest całkowicie przeciętna. Męczyła mnie i żenowała zbyt mocno, bym wspominała z rozrzewnieniem bohaterów, których niewątpliwie pokochałam dzięki poprzednim częściom... Niestety, po skończeniu lektury pozostał niesmak :)
UsuńMam w planach całą serię o "Wiedźminie" :)
OdpowiedzUsuńPolecam :) Bardzo fajna polska seria, którą darzę wielkim sentymentem!
UsuńI kolejny ciekawy tytuł obok którego nie przejdę obojętnie :)
OdpowiedzUsuńNa początek polecam całą sagę! Na pewno się nie rozczarujesz, a spędzisz z Geraltem i spółką sporo wieczorów :)
UsuńA ja ciągle mam w planach. I tak odkładam, i odkładam...
OdpowiedzUsuńZnam ten ból. U mnie jest tak samo z większością książek!
UsuńMoim zdaniem autor stracił swoją umiejętność opowiadania. Nie chodzi mi tu o te dziwne porównania ale ogólnie daleko Sezonowi do poprzednich tomów. Autor mógł pójść w trochę innym kierunku. Zwłaszcza że mówił że Geralta w tej części nie spotkamy. Wydaje mi się, że Sapkowski podszedł do tego bardzo komercyjnie.
OdpowiedzUsuń