Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 22/05/2014
Liczba stron: 480
Ocena: 5/10
Zabierając się za tę książkę spodziewałam się czegoś zupełnie
innego. Myślałam: czeka mnie literatura katastroficzna, parę ekspozycji,
pasjonujące śledztwo i wielka tajemnica. W trakcie okazało się, że dostałam do
czytania coś innego. Najłagodniej rzecz ujmując, kompletnie nie wiem jak mogę „ugryźć”
tę książkę, by w pełni pojąć jej znaczenie i zrozumieć jej popularność.
Początek jest niczym z filmu katastroficznego: cztery różne
samoloty rozbijają się w czterech miejscach na kuli ziemskiej: w Japonii, USA,
RPA i nad Oceanem Atlantyckim. Giną wszyscy, począwszy od pilotów po pasażerów …
za wyjątkiem paru szczęśliwców, trójki małych dzieci, które wyszły z każdej katastrofy
bez jednego zadrapania (oczywiście nie licząc traumy i problemów psychicznych).
W tym momencie zaczyna się śledztwo, czyli szukanie wskazówek i śladów, które z
każdym dniem znikają, rozmywają się w tle wzajemnych oskarżeń i krycia pleców. Katastrofy
owiane są tajemnicą, dzieciom zostają nadane wręcz boskie przymioty. Nic nie
jest tym czym wydawało się na początku … ale czy na pewno?
Myślę, że nie zrozumiałam tej książki do końca, gdyż jest ona po
prostu dziwna. Przyznaję, że autorka miała ciekawy pomysł i starała się z niego
wycisnąć jak najwięcej się dało. Wielkie brawa należą jej się za formę „Troje”,
które jest niejako książką o książce. Taki swoisty reportaż. Mamy więc wywiady,
fragmenty dyskusji, transkrypcje Skype’ów, tweety, biografie, listy, maile,
rozmowy telefoniczne. Jak widać – różne formy literackie autorce obce nie są.
Jednakże przez to książka stała się trochę chaotyczna, ciężko było ogarnąć kto
jest kim i o czym opowiada. Mnogość postaci, naocznych świadków, którzy często
nic nie wnosili do śledztwa, ale porządnie mącili na kolejnych stronach to
jeden z najpoważniejszych minusów tej historii.
Nie przypadły mi też do gustu zbyt liczne wątki religijne – autorka dosyć
dosadnie piętnuje wiarę, ale też wskazuje, że bez wiary życie jest cięższe.
Jednak po chwili rozmywa się to pod sztandarem nowych kościołów i kolejnych
świętych męczenników – uczestników katastrof. Rozumiem, że dla wielu ludzi
wiara jest sensem życia, ale ciężko mi sobie wyobrazić, że nagle cały świat
ogarnie gorączka nawrócenia, wiary w Dzień Ostateczny i szukania Czterech Jeźdźców
Apokalipsy. Chociaż … USA są tak zliberalizowane, gdzie wolność jest jedną z
największych wartości, że jestem w
stanie zrozumieć to, że religia z czasem może stać się trendy. Wystarczy tylko
medialny przywódca, odpowiedni PR i zbieranie składek za nadchodzące zbawienie.
„Troje” to książka o wszystkim i o niczym. Znajdziemy tu
samotność, smutek, depresję, alienację, walkę o sławę, rewolucję religijną i
społeczną, początki nowej wojny. Autorka wprowadza niepokój, który uderza nas z
każdej strony. Nie jest to miła i wesoła książka na jeden wieczór. Zaczniecie sobie zadawać pytanie – „Dokąd zmierza nasz świat?”, gdzie katastrofy lotnicze
nie są wymysłem hollywoodzkich scenarzystów. Będziecie się bać, będziecie czuć
ciarki, ale po czasie będziecie czuć znużenie. Dla mnie ewidentnie coś tu nie
gra, ani to książka katastroficzna, ani psychologiczna, ani tym bardziej
science – fiction. Dlatego po przeczytaniu miałam bardzo mieszane uczucia jak
ocenić „Troje”. Mój wniosek: świetny PR to nie wszystko - reklama nie napisze
za nas książki, ale pomoże ją rozsławić. I tak było w tym przypadku. Niestety.
Justyna
Tyle słyszałam o tej książce, że aż zapragnęłam ją przeczytać :) Co prawda, do teraz tego nie zrobiłam, bo nie lubię czytać "na fali" popularności, a teraz trochę minęła mi ochota na jej przeczytanie. Wciąż jednak myślę, że kiedyś to zrobię, bo jestem tego tytułu po prostu ciekawa :)
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię czytać jak książki są na fali, dlatego chwilę odczekałam zanim za "Troje" się zabrałam. Zawsze możesz spróbować ją przeczytać i kto wie - może ci się spodoba?
UsuńWiele pozytywów pojawiło się nie tak dawno w bloggsferze. A teraz, po fali pozytywów, przyszedł czas na recenzje trochę ochładzające entuzjazm :)
OdpowiedzUsuńJa po przeczytaniu tylu pozytywów miałam jak zwykle wysokie wymagania co do książki :) Niestety wyszło jak wyszło - czyli nie jest źle, ale super też nie jest.
UsuńObejrzałam bardzo niepochlebną recenzję tej książki i naprawdę - nie mam przez nią ochoty na "Troje" :/
OdpowiedzUsuńJa niestety po pozytywnych opiniach miałam bardzo dużą ochotę :) Jednak jest to książka typu - przeczytaj i zapomnij.
UsuńCzytałam tę książkę i na mnie wywołała całkiem pozytywne wrażenie, mimo tego, że początkowo męczyłam ją. :)
OdpowiedzUsuńU mnie było odwrotnie - początkowo bardzo mi się podobała, a im dalej czytałam, tym bardziej ją męczyłam!
Usuńach, chyba będę musiała przeczytać i sama przekonać się jakie wrażenie na mnie wywrze. :)
OdpowiedzUsuńco do wątków religijnych, muszę przyznać, że w jakimś czasie robią się one odpychające niestety. :/
Koniecznie czytaj, bo może ci się spodoba :)
UsuńNajwiększe wrażenie zrobił na mnie sposób przekazu, przez co przed dłuższy czas miałam wrażenie, że autorka opisuje wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce. Za to dałam największy plus. Co do fanatyków religijnych i tłumów za nimi podążających to wydaje mi się, że jest to możliwe, choć może nie na skalę masową.
OdpowiedzUsuń