Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 06/11/2013
Liczba stron: 624
Ocena: 9/10
Japonia. Kraj kwitnącej wiśni i wschodzącego słońca. Kolebka
samurajów i gejsz. Miejsce wytwarzania katan i szycia kimon. Kraj tajemniczy i
odizolowany od reszty światy. Pełen legend i podań. Obfity w świątynie i
herbaciarnie. Posiadający olbrzymi bagaż doświadczeń i krwawej historii.
Japonia intryguje. Nie tylko mnie, ale tysiące ludzi na całym świecie.
Chciałabym napisać, że Japonia jest jedyna w swoim rodzaju. To prawda, ale i
jednocześnie kłamstwo. Każdy kraj jest perełką, ale też każdy kraj jest kalką innych państw narzuconych przez społeczeństwo i wszędobylskie prądy
kulturowe. Jednak nie zmienia to faktu, że książki o krajach azjatyckich mogę
czytać zawsze i wszędzie. W tym tkwi cała magia Orientu.
Akcja książki dzieje się na przełomie wieku XVIII i XIX. Jest to okres wielkich zmian w porządku świata. Prym wiodą kraje Niderlandzkie, w tym Holandia, które są morskimi mocarstwami podbijającymi Afrykę, Azję i Amerykę. Jednakże powoli zaczyna odbudowywać się potęga wysp Brytyjskich, które zaczęły mocno cierpieć po uzyskaniu przez Stany Zjednoczone niepodległości - w skrócie ich amerykańskie kolonie się zbuntowały przeciwko jarzmu niewolniczej pracy na rzecz zbyt kapitalistycznej Europy. W Francji pierwsze tryumfy zaczyna odnosić trzydziestoletni Napoleon Bonaparte. Zaś Polska na blisko 123 lata powoli znikła z map Europy, stając się częścią Rosji, Austrii i Prus. W obliczu tych rewolucji zadziwia wręcz marazm i japońska niechęć do zmian jakim patronuje cały świat.
Japonia tego czasu była państwem – miastem pod wodzą
ichniejszego "boga" – szoguna. On sam był prawem, a jego słowo świętością. Jednym
ruchem ręki i pociągnięciem pióra uzależnił od siebie poddanych, zabronił nauki
języków obcych i co najgorsze, zamknął granice. Każda ucieczka karana była
śmiercią. Nie przewidział jednego zagrożenia, a mianowicie ciągle postępującej
globalizacji. Holendrzy zapewniali import i eksport, napływ kapitału i
inwestycji na Dejimę i Nagasaki. Razem z nimi przyżeglował obcy język, obca religia,
styl życia, ubiór, a nawet nauka i medycyna! Mitchell prezentuje te przemiany
jako nieubłagany upływ czasu, który neguje wszystkie wierzenia ciemnego ludu i
daje im malutkie światełko nadziei na rozwój.
W „Tysiącu jesieni…” tak naprawdę nie ma jednego głównego
bohatera. Autor kreuje wiele postaci, a każda z nich ma do odegrania jakąś
mniejszą lub większą misję w życiu. Jednym z nich jest Jacob de Zoet,
młodziutki chłopak, który emigruje w poszukiwaniu pracy. Wszystko po to, by
poślubić ukochaną dziewczynę. Nawet nie przypuszcza, że zostanie ostatnim ze
sprawiedliwych ludzi, którzy nie sprzeniewierzyli się idei bogactwa i profitów.
Wie, że nie należy do Japonii, ale jest na tyle światłym człowiekiem, że stara
się jak najwięcej czerpać z tego zderzenia obcych kultur. Dzięki niemu poznajemy
Orito, młodą kobietę, akuszerkę, której życiową misją jest ratowanie ludzi
wierzących w zabobony i „magię” uzdrowicieli. Razem z Orito trafimy do najmroczniejszego
klasztoru, gdzie na własne oczy możemy zobaczyć japońskie zacofanie.
Ta historia jest tak wielowątkowa, że nie sposób wszystko poruszyć i o wszystkim napisać. Niestety. Jednakże to pokazuje kunszt autora i jego rozległą wiedzę. W książce spotkamy się z wieloma personami, zarówno dobrymi, jak i złymi, poznamy trochę medycyny XVIII wieku, bliżej przyjrzymy się japońskim zwyczajom (jak rytualne harakiri), będziemy zszokowani warunkami w jakich żyli ludzie w koloniach angielsko-francusko-holenderskich, przekonamy się, że niewolnictwo ludności afrykańskiej ciągle miało się dobrze, podyskutujemy o demokracji i o amerykańskiej walce o niepodległość, poznamy czym jest miłość wykraczająca poza normy kulturowe i społeczne. Dzięki tej historii kraj kwitnącej wiśni nigdy nie wydawał mi się bardziej brzydki/piękniejszy. Mam tylko nadzieję, że kiedyś będę mogła na własne oczy zobaczyć japońską kulturę i mieć nadzieję, że Japonia sama w sobie będzie na mnie czekać niedotknięta przez prądy globalizacji :)
Justyna
Uwielbiam książki o Japonii, ale głównie podróżnicze lub takie historyczno-kulturowe. Powieści, które mają Japonię w tle, jakoś mnie nie kuszą na razie. Za dramatyczne. Ale i tak parę przeczytałam.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam Japonię w każdym możliwym wariancie :) Chociaż książki podróżnicze są nawet lepsze!
UsuńSpróbuj "W drodze na Hokkaido" jeśli jeszcze nie czytałaś :). Muszę w końcu recenzję na bloga dać... Will Ferguson jest takim cudownie sarkastycznym autorem :).
UsuńNie czytałam, ale myślę, że przeczytam! Dzięki za propozycję :)
UsuńMasz rację, Japonia intryguje, piękny kraj o różnych barwach historii, z ciekawością przeczytałabym tą książkę :D
OdpowiedzUsuńPolecam! Autora uwielbiam odkąd przeczytałam "Atlas chmur" dlatego cieszę się, że zabrał się za Japonię!
UsuńNie skusiłabym się chyba na japońską książkę :)
OdpowiedzUsuńCo kto lubi :) Ja akurat uwielbiam kulturę Orientu, więc jak coś fajnego przeczytam, to od razu polecam!
Usuńcoś o Japonii ?
OdpowiedzUsuńnie dla mnie, ale wiem komu ją polecić. ;)
Polecaj :) Czasami warto czytać takie kulturowe książki :)
UsuńSłyszałam i czytałam o tej książce dużo pozytywnych opinii chociaż sama się jeszcze z nią nie zapoznałam. Mam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńBardzo cenię sobie rozbudowane, wielowątkowe książki, a ta właśnie taką się wydaje :) Ostatnio z wielkim zainteresowaniem czytałam o Chinach, więc sądzę, że Japonia też mnie zaciekawi :)
OdpowiedzUsuńJa z chęcią bym coś o Chinach przeczytała :)
UsuńChciałbym kiedyś odwiedzić Japonię, więc sądzę, że powinnam przeczytać książkę.
OdpowiedzUsuńJa też mam takie marzenie! Ale niestety funduszy brak ;( Pozostaje nam tylko czytanie książek i marzenia :)
UsuńLubię książki z Japonią w tle, ta kultura jest zupełnia inna od naszej, dlatego tak hipnotyzuje, ale nie wiem, czy akurat ta pozycja trafi w moje serce. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mimo wszystko polecam - może ci się jednak spodoba ta książka :)
Usuń