środa, 24 września 2014

Gdy spadają samoloty - "Troje" Sarah Lotz

Tytuł oryginału: The Three
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 22/05/2014
Liczba stron: 480


Ocena: 5/10

Zabierając się za tę książkę spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Myślałam: czeka mnie literatura katastroficzna, parę ekspozycji, pasjonujące śledztwo i wielka tajemnica. W trakcie okazało się, że dostałam do czytania coś innego. Najłagodniej rzecz ujmując, kompletnie nie wiem jak mogę „ugryźć” tę książkę, by w pełni pojąć jej znaczenie i zrozumieć jej popularność.

Początek jest niczym z filmu katastroficznego: cztery różne samoloty rozbijają się w czterech miejscach na kuli ziemskiej: w Japonii, USA, RPA i nad Oceanem Atlantyckim. Giną wszyscy, począwszy od pilotów po pasażerów … za wyjątkiem paru szczęśliwców, trójki małych dzieci, które wyszły z każdej katastrofy bez jednego zadrapania (oczywiście nie licząc traumy i problemów psychicznych). W tym momencie zaczyna się śledztwo, czyli szukanie wskazówek i śladów, które z każdym dniem znikają, rozmywają się w tle wzajemnych oskarżeń i krycia pleców. Katastrofy owiane są tajemnicą, dzieciom zostają nadane wręcz boskie przymioty. Nic nie jest tym czym wydawało się na początku … ale czy na pewno?

Myślę, że nie zrozumiałam tej książki do końca, gdyż jest ona po prostu dziwna. Przyznaję, że autorka miała ciekawy pomysł i starała się z niego wycisnąć jak najwięcej się dało. Wielkie brawa należą jej się za formę „Troje”, które jest niejako książką o książce. Taki swoisty reportaż. Mamy więc wywiady, fragmenty dyskusji, transkrypcje Skype’ów, tweety, biografie, listy, maile, rozmowy telefoniczne. Jak widać – różne formy literackie autorce obce nie są. Jednakże przez to książka stała się trochę chaotyczna, ciężko było ogarnąć kto jest kim i o czym opowiada. Mnogość postaci, naocznych świadków, którzy często nic nie wnosili do śledztwa, ale porządnie mącili na kolejnych stronach to jeden z najpoważniejszych minusów tej historii.

Nie przypadły mi też do gustu zbyt liczne wątki religijne – autorka dosyć dosadnie piętnuje wiarę, ale też wskazuje, że bez wiary życie jest cięższe. Jednak po chwili rozmywa się to pod sztandarem nowych kościołów i kolejnych świętych męczenników – uczestników katastrof. Rozumiem, że dla wielu ludzi wiara jest sensem życia, ale ciężko mi sobie wyobrazić, że nagle cały świat ogarnie gorączka nawrócenia, wiary w Dzień Ostateczny i szukania Czterech Jeźdźców Apokalipsy. Chociaż … USA są tak zliberalizowane, gdzie wolność jest jedną z największych wartości, że jestem w stanie zrozumieć to, że religia z czasem może stać się trendy. Wystarczy tylko medialny przywódca, odpowiedni PR i zbieranie składek za nadchodzące zbawienie.

„Troje” to książka o wszystkim i o niczym. Znajdziemy tu samotność, smutek, depresję, alienację, walkę o sławę, rewolucję religijną i społeczną, początki nowej wojny. Autorka wprowadza niepokój, który uderza nas z każdej strony. Nie jest to miła i wesoła książka na jeden wieczór. Zaczniecie sobie zadawać pytanie – „Dokąd zmierza nasz świat?”, gdzie katastrofy lotnicze nie są wymysłem hollywoodzkich scenarzystów. Będziecie się bać, będziecie czuć ciarki, ale po czasie będziecie czuć znużenie. Dla mnie ewidentnie coś tu nie gra, ani to książka katastroficzna, ani psychologiczna, ani tym bardziej science – fiction. Dlatego po przeczytaniu miałam bardzo mieszane uczucia jak ocenić „Troje”. Mój wniosek: świetny PR to nie wszystko - reklama nie napisze za nas książki, ale pomoże ją rozsławić. I tak było w tym przypadku. Niestety.

Justyna

11 komentarzy:

  1. Tyle słyszałam o tej książce, że aż zapragnęłam ją przeczytać :) Co prawda, do teraz tego nie zrobiłam, bo nie lubię czytać "na fali" popularności, a teraz trochę minęła mi ochota na jej przeczytanie. Wciąż jednak myślę, że kiedyś to zrobię, bo jestem tego tytułu po prostu ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubię czytać jak książki są na fali, dlatego chwilę odczekałam zanim za "Troje" się zabrałam. Zawsze możesz spróbować ją przeczytać i kto wie - może ci się spodoba?

      Usuń
  2. Wiele pozytywów pojawiło się nie tak dawno w bloggsferze. A teraz, po fali pozytywów, przyszedł czas na recenzje trochę ochładzające entuzjazm :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po przeczytaniu tylu pozytywów miałam jak zwykle wysokie wymagania co do książki :) Niestety wyszło jak wyszło - czyli nie jest źle, ale super też nie jest.

      Usuń
  3. Obejrzałam bardzo niepochlebną recenzję tej książki i naprawdę - nie mam przez nią ochoty na "Troje" :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety po pozytywnych opiniach miałam bardzo dużą ochotę :) Jednak jest to książka typu - przeczytaj i zapomnij.

      Usuń
  4. Czytałam tę książkę i na mnie wywołała całkiem pozytywne wrażenie, mimo tego, że początkowo męczyłam ją. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie było odwrotnie - początkowo bardzo mi się podobała, a im dalej czytałam, tym bardziej ją męczyłam!

      Usuń
  5. ach, chyba będę musiała przeczytać i sama przekonać się jakie wrażenie na mnie wywrze. :)
    co do wątków religijnych, muszę przyznać, że w jakimś czasie robią się one odpychające niestety. :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Największe wrażenie zrobił na mnie sposób przekazu, przez co przed dłuższy czas miałam wrażenie, że autorka opisuje wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce. Za to dałam największy plus. Co do fanatyków religijnych i tłumów za nimi podążających to wydaje mi się, że jest to możliwe, choć może nie na skalę masową.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Jesteś hardkorem jeśli dotarłeś aż tutaj!
A będziesz jeszcze większym, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :)