poniedziałek, 6 października 2014

Na koniec świata i jeszcze dalej - "Autostopem przez życie" Przemysław Skokowski

Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 21/05/2014
Liczba stron: 432


Ocena: 9/10

Podróże! Uwielbiam, kocham i nienawidzę. Dlaczego? Najchętniej rzuciłabym wszystko, spakowała plecak i ruszyła w świat. Jednak zawsze coś stoi mi na drodze – studia, brak pieniędzy, rodzina i co najważniejsze – STRACH! I to nawet nie jest strach przed sytuacją polityczną krajów, które mnie pociągają, ale strach, który gnieździ się gdzieś w mojej głowie. Typu – jestem dziewczyną, a więc ktoś mnie okradnie, porwie, pobije, skończą się pieniądze, nie dogadam się z ludnością lokalną. Ale też pojawiają się obawy związane z pewnym standardem życia, a więc tęsknota za codziennym prysznicem, suszarką i wygodnym łóżkiem.

Wiecie co? Czytając „Autostopem przez życie” płakałam. Co najsmutniejsze, tylko nad moją własną słabością! Wiem jak to brzmi – nie każdy jest urodzonym podróżnikiem, ale dla mnie to synonim niczym nie skrępowanej wolności. To także możliwość, by zobaczyć trochę świata, tak jakże innego od naszej Polski. Przyznaję się, że strasznie zazdrościłam autorowi jego podróży, ale z drugiej strony cieszyłam się, że mogłam od tak innej strony poczytać o dosyć egzotycznych dla mnie krajach.

O Przemysławie Skokowskim usłyszałam zupełnie przypadkowo. Tak się jakoś złożyło, że w czerwcu tego roku był w Krakowie i miał spotkanie z podróżnikami. Niestety nie udało mi się  na nie dotrzeć. Potem w sierpniu wpadłam na jego blog – akurat planowałam autostopowe wakacje i szukałam inspiracji i praktycznych wskazówek. Z wakacji jak zwykle nic nie wyszło, a ja o blogu zapomniałam. Do czasu, jak we wrześniu dziwnym zbiegiem okoliczności wpadła mi w ręce jego książka, w której zapisał swoją wspaniałą podróż z Gdańska przez Rosję, Kazachstan, Kirgistan, Chiny, Laos, Tajlandię i Birmę. Co było najpiękniejsze, to towarzyszył mu szczytny cel i zarazem cudowna inicjatywa „Postcards from Europe”. W skrócie – odwiedzał sierocińce na końcu świata i wręczał dzieciakom pocztówki od wolontariuszy. Małe gesty, ale sprawiały wielką radość, zwłaszcza jak adresaci postanowili kontynuować znajomości z dziećmi.

Tak naprawdę „Autostopem przez życie” to książka o walce z własnymi słabościami i przekraczaniu granic kulturowych, gdzie podróż staje się metaforą życia, pozwalającej pogodzić się z Bogiem i z ludźmi. Nasz świat jest już tak skonstruowany, że drobne gesty życzliwości nie są zbyt popularne. Jednak aż się w głowie nie mieści, że na Wschodzie ludzie bezinteresownie zapraszali Przemka do domu, gościli go specjałami własnej kuchni, zapraszali na obiady i nie oczekiwali niczego w zamian. Dzięki temu uważam, że jest jeszcze dla ludzi nadzieja, żeby porzucili swoje skorupy i wyszli naprzeciwko drugiemu człowiekowi. Sama jestem wolontariuszką w jednej z dosyć znanych organizacji pozarządowych i tydzień temu ze znajomymi zastanawialiśmy się, czy kiedyś ta dobroć i pomoc jaką okazujemy innym do nas wróci? Świata nie zmienimy, nawet jeśli bardzo byśmy chcieli, ale to, że działamy, daje nam radość i to jest najważniejsze. A karma niech się schowa. Co ma być to będzie i tego będę się trzymać.

Jedyny minus książki, ale nie tak bardzo znaczący to język – widać, że autor jest blogerem i czyta się szybko i przyjemnie. Od czasu do czasu wrzuci do swoich przemyśleń trochę historii, polityki, religii i ogólnych informacji o krajach. Jednak z czasem ten język po prostu nuży, poprzez dosyć nagminne stosowanie powtórzeń. Na moje oko pasowałoby zastosować trochę więcej synonimów i już bym się nie czepiała. Ważne, że to tylko mały szczególik, który nie przeszkadza w czytaniu tej relacji. Smaczku także dodają piękne zdjęcia! Szkoda tylko, że było ich tak mało, ale na szczęście na blogu jest pełna fotorelacja z tych intensywnych 3 miesięcy.

Od siebie mogę tylko jedno napisać – bardzo polecam. Po takich książkach chce się żyć i chce się podróżować. Dla mnie to była niczym przebudzenie po zimowym śnie. Dlatego postanowiłam pomagać jak mogę podróżnikom i angażować się w różne projekty – a to spotkać się z couchsurferami w Krakowie i pokazywać im miasto, wziąć udział w Postcrossingu – idea podobna do tej, jaka przyświecała Przemkowi, a więc wysyłanie pocztówek do ludzi z całego świata i najważniejsze - wymarzone autostopowe wakacje. Jestem na etapie planowania i szukania w sobie siły i motywacji. Może nie będzie to wymarzona podróż do krajów arabskich (chociaż jej nie wykluczam), ale na początek coś prostszego, czyli Bałkany. I jak tu nie mówić, że książki życia nie zmieniają? 

Justyna

Źródło: http://autostopem-przez-zycie.pl/ Od góry Rosja, autor w Chinach, Birma, Laos i Tajlandia. 

20 komentarzy:

  1. Mam dokładnie tak samo jak Ty! Ale chyba przed podróżami nie tyle araliżuje mnie strach co brak środków czyli pieniędzy. Fantastyczna książka i recenzja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety niby się mówi, że bez kasy też można podróżować, ale to nieprawda. Chyba że ktoś woli głodować :)

      Usuń
  2. Ja również uwielbiam podróże, no ale wiadomo.. kasy brak, więc zwiedzam tylko tam gdzie mogę, głównie najbliższe miejsca, a wolny czas spędzam z książkami podróżniczymi, żeby chociaż trochę się pocieszyć :) ,,Autostopem przez życie" jeszcze nie czytałam, ale chętnie to zmienię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam :) Jako przyjemną alternatywę, która trochę ratuje portfel polecam couchsurfing - można kogoś fajnego poznać i jeszcze nocować na darmoszkę. Po raz pierwszy się bałam, a teraz to już nie wyobrażam sobie podróży w inny sposób.

      Usuń
  3. Uwielbiam książki podróżnicze - to takie poznawanie egzotycznych krajów przy siedzeniu we własnym fotelu ;) A ta książka zwróciła moją uwagę już na samym początku, gdy zaczęłam czytać Twoją recenzję :)
    I mam tak samo jak Ty - też chciałabym gdzieś pojechać, ale z drugiej strony się boję. Boję się nawet tego, że wyjdzie ze mnie taki "mieszczuch", który nie może obejść się bez wygód ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się obawiałam, że na zawsze zostanę mieszczuchem :) Szkołą życia dla mnie był Woodstock - bez łóżka, bez ciepłego prysznica, bez suszarki. Ciekawe doświadczenie, ale pokazało mi, że można przeżyć bez tych rzeczy :)

      Usuń
  4. kocham podróże! Choć nigdy nie planowałam podróży autostopem, jakoś przeraża mnie wizja braku łóżka i łazienki :c
    pozdrawiam, zwariowana książkoholiczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie podróżowałam autostopem, ale coraz bardziej mnie do tego ciągnie :)

      Usuń
    2. heh, to może razem się wybierzemy :)

      Usuń
    3. Zapraszam do Krakowa, zawsze możemy się gdzieś zgadać i ruszyć w nieznane :)

      Usuń
  5. ja również uwielbiam podróże, choć często boję się wyjeżdżać za granicę. :)
    i mimo, że jak wiadomo następuje to w wakacje, a przede wszystkim z rodziną obawiam się języków.
    że nie będę w stanie się z nikim dogadać. :)
    także taka książka jest naprawdę intrygująca, a autor nawet jeszcze bardziej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już na szczęście języków się nie boję, a to dzięki temu, że pracuje z osobami anglojęzycznymi i pasuje mi się jakoś z nimi dogadać :) Może gdybym spotkała na swojej drodze rodowitego anglika zapomniałabym jak się mówi po angielsku, ale do odważnych świat należy!

      Usuń
  6. Właśnie czytam książkę biograficzną o chłopaku, który porzucił wszystko dla podróży i wolności. Mimo, że umarł, podziwiam go, że sam dał radę tyle poświęcić i znieść. Bardzo mi się podoba, więc tą też z chęcią przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby to było "Wszystko za życie"? Ja uwielbiam takie klimaty, ale mój strach ma naprawdę wielkie oczy :) Na razie wycieczkuję po Krakowie, a kiedyś może ruszę dalej :D

      Usuń
  7. Strach czytać, jeszcze wylecę z mieszkania i ruszę w nieznaną podróż autostopem. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka musi być ciekawa, mam ochotę ją przeczytać. :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie też jestem po lekturze, byłam ciekawa jak inni ją odebrali i widzę, że tak samo pozytywnie :) Ja też niestety należy do tych strachnisiów którzy przymierzają się co roku do przygody i zawsze nic z tego nie wychodzi. Ale w te wakacje zrobiłam mały postęp. Wybrałam się z aplikacją Yanosik Autostop z Gdańska do Wrocławia! Z aplikacją czułam się pewniej, bo wiem że wiozą mnie kierowcy zarejestrowani w systemie. Pierwsze koty za płoty, następnym razem będzie tylko lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zazdroszczę! Nawet nie wiedziałam, że jest taka apka! I wiadomo - lepiej jechać ze sprawdzonymi kierowcami :)

      Usuń

Drogi czytelniku!
Jesteś hardkorem jeśli dotarłeś aż tutaj!
A będziesz jeszcze większym, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :)