czwartek, 17 kwietnia 2014

"Metro 2033" - Dmitry Glukhovsky

Tytuł oryginału: Метро 2033
Seria: Uniwersum Metro 2033 #1
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 2012
Liczba stron: 614
Ocena: 6/10
Gdyby tylko koniec świata był prosty i dał się łatwo uporządkować.
Gdyby tylko ludzie byli przewidywalni i uczciwi.
Gdyby tylko broń nie była zabójcza i radioaktywna.
Gdyby tylko atmosfera była ciągle czysta i bezpieczna.
Gdyby tylko biologia była prostą nauką, a nie nieprzewidywalną matką wynaturzeń, mutacji i wirusów.
Gdyby tylko…

Takie pytania często mogą sobie zadawać ludzie zamknięci w klatce brudnego, ciemnego i pełnego strachów moskiewskiego metra w 2033 roku. Świat ten, mimo że wygląda surrealistycznie, wcale nie jest niemożliwym scenariuszem przyszłości. Kto wie, może za równe 20 lat ludzkość również zejdzie do podziemia zamiast wznieść się w przestrzeń kosmiczną? Może zamiast wycieczek na Księżyc, podróży do dalekich planet, zasiedlenia Marsa, odkrycia innych cywilizacji, ludzie będą toczyć wojny; nie gwiezdne, ale ludzkie, między narodami i kontynentami. Może zamiast broni mechanicznych w ruch pójdą ciągle testowane i budzące grozę bronie biologiczne? I wtedy, kto wie, może świat zostanie na wieki skażony, powietrze stanie się zabójcze, ludzkość wyginie, nie będzie prądu ani elektryczności, telefonów ani Internetu, bieżącej wody i gazu. Słońce stanie się legendą, a w sercach zacznie królować noc. Ludzie niczym szczury będą zamieszkiwać kanały, broniąc swojego życia z całych sił.

Historia, którą snuje Dmitry Glukhovsky jest osadzona w postapokaliptycznej  przyszłości. Przyszłości strasznej, ale pozwalającej ludziom żyć. Żyć może nie pełnią życia, ale żeby przetrwać. Przetrwać poprzez tworzenie nowych społeczności, nowych struktur społecznych wykorzystujących stare ideologie. Ideologie, które w przeszłości przyniosły więcej szkody niż pożytku, jak faszystowski kult rasy białej, komunistyczna propaganda wyższości robotników, rewolucyjne ruchy bojówkarzy, często korzystające z krwawych wystąpień. W tym morzu krwi, gdzie rolę pieniędzy pełnią naboje, a rolę słodyczy przejęły pieczone szczury, znajduje się niepozorna stacja WOGN, z równie niepozornym dwudziestoletnim chłopcem – Artemem. Sielankowa stacja zajmująca się produkcją grzybowej herbaty nagle staje się ostatnim bastionem. Bastionem broniącym dostępu do metra dziwnym, wynaturzonym ludziom. Te czarne stwory są niczym zombie, żadna kula nie robi im krzywdy, mogą spokojnie żyć na powierzchni siejąc postrach w sercach mieszkańców metra. Wszystkie się jednak zmienia gdy na scenę wchodzi Artem, który w celu ratowania domu, przyjaciół i ojczyma rusza w drogę przez całe metro w kierunku stacji Polis, stanowiącej swoiste mityczne El Dorado. Podczas swojej wędrówki pozna różne stacje rządzące się różnymi prawami, spotka ciekawych ludzi, będzie świadkiem nieprawdopodobnych i nie dających się łatwo pojąć zjawisk, w dodatku wyjdzie na powierzchnię stając się stalkerem. Stalkerem wykonującym najcięższą, najbardziej niebezpieczną i w większości przypadków zabójczą pracę. Stalkerem, którego celem jest przeżyć na powierzchni i nie dać się zabić radioaktywnym wynaturzeniom i zmutowanym ludziom, zwierzętom oraz prehistorycznym stworom.

W metrze, gdzie silniejszy zawsze zwycięża i obowiązuje prawo dżungli, Artem jest wyjątkowo naiwny - wierzy każdemu kogo spotka na swej drodze. Tym sposobem upodabnia się do małego dziecka, które dopiero poznaje świat i jest wszystkiego ciekawe. Artem błądzi we mgle gubiąc po drodze swoją niezależność. Mimo swoich dwudziestu lat jest wyjątkowo niedojrzały, wierzy w różne cuda i dziwy przy okazji szukając stworów zamieszkujące najgłębsze pokłady metra i wypatrując tajemniczych stacji znanych z legend. Jednak po drodze stara się wszystko zrozumieć i poukładać, zadając trudne pytania. Szuka sensu istnienia i miejsca Boga we wszechświecie. Czyj bóg lub idol stworzył potwory, doprowadził do zniszczenia świata? Czyżby to był chrześcijański Bóg, Allah, albo Szatan? A może odpowiedzi trzeba szukać po stronie Hitlera, Stalina i Che Guevary?  Któż może znać odpowiedź? Może winni są sami ludzie, ale ci są zaprogramowani tak, by zawsze zrzucić winę na kogoś innego, nie dostrzec belki we własnym oku, ale w oku sąsiada. W ten sposób ludzie się odczłowieczają, stając się zwierzętami – szakalami, pragnącymi świeżej krwi i polującymi na słabszych od siebie. Stają się stadem, któremu przyświeca jeden cel – przeżyć za wszelką cenę, nawet jeśli tą ceną jest życie niewinnego człowieka. To stado łączy w sobie siłę i autorytet, nie dając miejsca na egzystencję dla odludków i samotników. Jest to twarde prawo, które określa hierarchię i władzę, a logiczne myślenie staje się niepotrzebnym balastem. Życie staje się sceną, na której występują ludzie – marionetki, nie mające własnej woli, mogące być łatwo kontrolowane poprzez najprostsze instynkty – przeżycie, przetrwanie i głód. Marionetki, których losem rządzi splot przypadków. I tak oto wygląda prawdziwy koniec świata, gdzie umysł staje się wypierany przez siłę i spryt, biblijny Goliat zwycięża w końcu nad niepozornym Dawidem. Drodzy Państwo – oto zaczyna się nowa, krwawa ewolucja!

Justyna

2 komentarze:

  1. Uwielbiam "Metro 2033"! Uwielbiam Glukhovsky'ego! :D Czytałam jeszcze kontynuację "Metro 2034", a także prawie wszystkie z dotąd wydanych powieści z "Uniwersum Metro 2033" - nie znam jedynie "Pitera" Szymuna Wroczka, ale to do nadrobienia, bo książka czeka już na półce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi historia bardzo się podobało :) W sumie uwielbiam post-apokalipsy w każdej postaci, no i Rosja! Ja wiem, że na ten kraj jest nagonka itd., ale bardzo lubię czytać powieści, które mają miejsce w Rosji :) Taka zachcianka! Niestety "Metro 2034" nie czytałam, ale mam w planach!

      Usuń

Drogi czytelniku!
Jesteś hardkorem jeśli dotarłeś aż tutaj!
A będziesz jeszcze większym, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :)