piątek, 18 kwietnia 2014

"Villette" - Charlotte Bronte

Tytuł oryginału: Villette
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2013
Liczba stron: 686
Tematyka: Powieść obyczajowa
Ocena: 7/10

Ostatnio naszła mnie ochota na małą odskocznię w literaturze – na coś innego, nietuzinkowego, klasycznego… Jako że ostatnio siostry Bronte są bardzo popularne, co widać w sporej ilości wydawanych książek, mój wybór padł na powieść Charlotte z iście tajemniczo brzmiącym tytułem Villette. Początkowo spodziewałam się czegoś zbliżonego treścią do jej wcześniejszej i chyba najsłynniejszej powieści – Jane Eyre. Jakby nie było, romans (?) Jane z Rochesterem był łagodnie ujmując dosyć niekonwencjonalny. Z kolei Jane Austin ujęłaby to jako związek dwóch pokrewnych dusz. Jednakże czytając Villette zostałam (nie)mile zaskoczona. Cała historia jest dosyć specyficzna, ale przy tym bardzo wciągająca. Bohaterowie są świetnie skonstruowani, ale czasami są bardzo przerysowani. Niby w książce nic się nie dzieje, ale ogrom wydarzeń może czytelnika pod koniec przytłoczyć. To jest olbrzymi plus, ale też minus całej powieści.

Lucy Snowe jest młodziutką dziewczyną jak na dzisiejsze czasy. Jednakże w XIX wieku została obwołana starą panną. Życie też nie było jej miłe. Sierota, bez dachu nad głową, ciepłego miejsca do spania, majątku do roztrwonienia, pozbawiona wsparcia rodziny i najbliższych. Jako dziecko wychowywana była przez ciotkę chrzestną, ale po osiągnięciu odpowiedniego wieku, zaczęła pracować. Lucy wie, że w pełnej konwenansów Anglii ciężko będzie jej znaleźć odpowiednią pracę, decyduje się więc na emigrację do Francji. Tym sposobem trafia do Villette, francuskiego miasteczka, gdzie podejmuje pracę jako nauczycielka angielskiego na pensji Madame Beck.
               
Dalej historia płynie dosyć wolno, autorce nigdzie się nie śpieszy. Powolutku i bardzo dokładnie pokazuje życie na pensji dla bogatych panienek i dla miejscowych uczennic. Jeśli ktoś myśli, że życie w takiej szkółce jest nudne, to bardzo się myli! Jest tam pełno intryg, wzajemnego szpiegowania, obgadywania, potajemnych spotkań a nad wszystkim czuwa (lub straszy) duch zakonnicy. Nie ma tam przyjemnych twarzy – właścicielka realizuje doktrynę stałego nadzoru i pociąga za sznurki życia wszystkich zależnych od niej osób. Nauczycielki są zapatrzone w sobie, pragnące bogato wyjść za mąż równocześnie podążając za najnowszymi trendami w modzie, zaś uczennice zajmują się flirtowaniem i balowaniem do białego rana. Lucy kompletnie nie pasuje do tego środowiska. Jest cicha, nieśmiała, boi się odezwać, nie podejmuje inicjatywy, jest bezbarwna i zimna. Przemyka przez życie jak cień zajmując się obserwowaniem życia innych. Co jest najgorsze, ta sytuacja jej się nie podoba, nie raz cierpi na samotność, ale nie podejmuje absolutnie żadnych kroków, by temu zapobiec. Żyje w stagnacji i ciągłej alienacji od innych. Ciężko się z nią utożsamić, jest ona postacią po prostu antypatyczną i niemiłą! Nie rozumiem, jak autorka  mogła tak uprzykrzyć życie swojej bohaterce. Zrobiła z niej ofiarę losu i sprawiła, że Lucy poniżała się z własnej i nieprzymuszonej woli.

Z drugiej strony, wielkie brawa należą się Charlotte Bronte, za to jak wiele ciekawych wątków i motywów połączyła w tej powieści. Może to chwilami sprawiać wrażenie, że historia jest dosyć nierówna, wolne rozdziały zastępowane są po chwili  dynamiczniejszymi fragmentami. Całość składa się z opisów tradycyjnego i normalnego życia, przeplatanych onirycznymi wizjami sennymi Lucy, a wszystko skąpane jest wiktoriańską powieścią grozy i nawiedzającym pensję duchem mściwej zakonnicy. Na koniec pojawia się także zalążek historii miłosnej! Jednakże nie jest on jakoś wybitnie wyeksponowany, co i tak nie ubliża tej historii. Wisienką na torcie było dla mnie zakończenie, niby historia została zamknięta, ale autorka zasiewa ziarno niepewności w czytelniku i pozostawia spore pole do własnej interpretacji.


Jeśli ktoś się waha nad czytaniem tej historii, mogę ją szczerze polecić. Spędziłam nad nią dosyć ciekawe dwa tygodnie (książka jest bardzo obszerna) i nie żałuję tego czasu. Czasami warto jest przeczytać trochę inny punkt widzenia pisarza, niż to co prezentowanie jest w dzisiejszych czasach. Warto także wziąć tę książkę do ręki w ramach szacunku do postaci Charlotte Bronte – jak czytamy we wstępie, powieść inspirowana jest życiem angielskiej autorki. I to jest dla mnie największy argument i zarazem największa zachęta. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku!
Jesteś hardkorem jeśli dotarłeś aż tutaj!
A będziesz jeszcze większym, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :)