Tytuł oryginału: Villette
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2013
Liczba stron: 686
Tematyka: Powieść obyczajowa
Ocena: 7/10
Ostatnio
naszła mnie ochota na małą odskocznię w literaturze – na coś innego,
nietuzinkowego, klasycznego… Jako że ostatnio siostry Bronte są bardzo
popularne, co widać w sporej ilości wydawanych książek, mój wybór padł na
powieść Charlotte z iście tajemniczo brzmiącym tytułem Villette. Początkowo
spodziewałam się czegoś zbliżonego treścią do jej wcześniejszej i chyba
najsłynniejszej powieści – Jane Eyre. Jakby nie było, romans (?) Jane z
Rochesterem był łagodnie ujmując dosyć niekonwencjonalny. Z kolei Jane Austin
ujęłaby to jako związek dwóch pokrewnych dusz. Jednakże czytając Villette
zostałam (nie)mile zaskoczona. Cała historia jest dosyć specyficzna, ale przy
tym bardzo wciągająca. Bohaterowie są świetnie skonstruowani, ale czasami są
bardzo przerysowani. Niby w książce nic się nie dzieje, ale ogrom wydarzeń może
czytelnika pod koniec przytłoczyć. To jest olbrzymi plus, ale też minus całej
powieści.
Lucy Snowe
jest młodziutką dziewczyną jak na dzisiejsze czasy. Jednakże w XIX wieku
została obwołana starą panną. Życie też nie było jej miłe. Sierota, bez dachu
nad głową, ciepłego miejsca do spania, majątku do roztrwonienia, pozbawiona
wsparcia rodziny i najbliższych. Jako dziecko wychowywana była przez ciotkę
chrzestną, ale po osiągnięciu odpowiedniego wieku, zaczęła pracować. Lucy wie,
że w pełnej konwenansów Anglii ciężko będzie jej znaleźć odpowiednią pracę,
decyduje się więc na emigrację do Francji. Tym sposobem trafia do Villette,
francuskiego miasteczka, gdzie podejmuje pracę jako nauczycielka angielskiego
na pensji Madame Beck.
Dalej historia
płynie dosyć wolno, autorce nigdzie się nie śpieszy. Powolutku i bardzo
dokładnie pokazuje życie na pensji dla bogatych panienek i dla miejscowych
uczennic. Jeśli ktoś myśli, że życie w takiej szkółce jest nudne, to bardzo się
myli! Jest tam pełno intryg, wzajemnego szpiegowania, obgadywania, potajemnych
spotkań a nad wszystkim czuwa (lub straszy) duch zakonnicy. Nie ma tam
przyjemnych twarzy – właścicielka realizuje doktrynę stałego nadzoru i pociąga
za sznurki życia wszystkich zależnych od niej osób. Nauczycielki są zapatrzone
w sobie, pragnące bogato wyjść za mąż równocześnie podążając za najnowszymi
trendami w modzie, zaś uczennice zajmują się flirtowaniem i balowaniem do
białego rana. Lucy kompletnie nie pasuje do tego środowiska. Jest cicha,
nieśmiała, boi się odezwać, nie podejmuje inicjatywy, jest bezbarwna i zimna.
Przemyka przez życie jak cień zajmując się obserwowaniem życia innych. Co jest
najgorsze, ta sytuacja jej się nie podoba, nie raz cierpi na samotność, ale nie
podejmuje absolutnie żadnych kroków, by temu zapobiec. Żyje w stagnacji i
ciągłej alienacji od innych. Ciężko się z nią utożsamić, jest ona postacią po
prostu antypatyczną i niemiłą! Nie rozumiem, jak autorka mogła tak uprzykrzyć życie swojej bohaterce.
Zrobiła z niej ofiarę losu i sprawiła, że Lucy poniżała się z własnej i
nieprzymuszonej woli.
Z drugiej
strony, wielkie brawa należą się Charlotte Bronte, za to jak wiele ciekawych
wątków i motywów połączyła w tej powieści. Może to chwilami sprawiać wrażenie,
że historia jest dosyć nierówna, wolne rozdziały zastępowane są po chwili dynamiczniejszymi fragmentami. Całość składa
się z opisów tradycyjnego i normalnego życia, przeplatanych onirycznymi wizjami
sennymi Lucy, a wszystko skąpane jest wiktoriańską powieścią grozy i
nawiedzającym pensję duchem mściwej zakonnicy. Na koniec pojawia się także
zalążek historii miłosnej! Jednakże nie jest on jakoś wybitnie wyeksponowany,
co i tak nie ubliża tej historii. Wisienką na torcie było dla mnie zakończenie,
niby historia została zamknięta, ale autorka zasiewa ziarno niepewności w
czytelniku i pozostawia spore pole do własnej interpretacji.
Jeśli ktoś się
waha nad czytaniem tej historii, mogę ją szczerze polecić. Spędziłam nad nią
dosyć ciekawe dwa tygodnie (książka jest bardzo obszerna) i nie żałuję tego
czasu. Czasami warto jest przeczytać trochę inny punkt widzenia pisarza, niż to
co prezentowanie jest w dzisiejszych czasach. Warto także wziąć tę książkę do
ręki w ramach szacunku do postaci Charlotte Bronte – jak czytamy we wstępie,
powieść inspirowana jest życiem angielskiej autorki. I to jest dla mnie
największy argument i zarazem największa zachęta. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku!
Jesteś hardkorem jeśli dotarłeś aż tutaj!
A będziesz jeszcze większym, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :)