piątek, 18 kwietnia 2014

"Tancerze burzy" - Jay Kristoff

Tytuł oryginału: Stormdancer
Seria: Wojna Lotosowa #1
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2013
Liczba stron: 448
Tematyka: Fantastyka
Ocena: 3/10

Wiem, że nie wybiera się książek po okładce, ale ta rzuciła mi się od razu w oczy – taka miłość od pierwszego wejrzenia. Do tego historia dzieje się w Japonii (uwielbiam kulturę gejsz i samurajów), a na dokładkę osadzona jest w świecie steampunku (bardzo ciekawy, chociaż ciągle mało popularny gatunek powieści). W końcu dorwałam książkę w swoje ręce, zakopałam się w kocyku, otwarłam pierwszą stronę i się załamałam! Stwierdziłam, że historia musi się rozkręcić i pełna nadziei przerzucałam kolejne strony i kolejne i kolejne, szukając tego czegoś, co w końcu przekona mnie do tej historii. Niestety (nad czym bardzo boleję) tym razem się przeliczyłam i zamiast mile spędzonego czasu, książkę strasznie umęczyłam (albo książka umęczyła mnie!).

Największą wadą, nie jest nawet styl pisania, ale to, że historia jest strasznie nierówna. O ile, nie przeszkadza mi to w książkach, to w tej była to katorga. Często miałam wrażenie, jakby autor sam nie wiedział o czym chciał pisać, czy bardziej skupiać się na obszernym opisie świata, czy może na pokazaniu jarzma władzy. Ten kontrast jest widoczny, brudny lotosowy świat zbudowany na ciałach niewolników jest bardzo nowatorski. Tak samo jak połączenie starożytnej historii Japonii z technologiami XXI wieku, gdzie gejsze osłaniające swoje twarze googlami przed trującymi spalinami lotosu, spotykają się z samurajami dzierżącymi mechaniczne katany, a nad ich głowami latają powietrzne statki.


Wszystko jest pięknie, dopóki autor nie wprowadza na scenę bohaterów, którzy może nie odzywają się za często, ale nie mają też do powiedzenia nic ciekawego. Te postacie są płaskie i nudne, nie mają w sobie żadnego życia: Yukiko, mimo że to 16-letnia dziewczynka to została potraktowana co najmniej jak dojrzała kobieta, która przeżyła zbyt wiele przeciwności losu. Z kolei cesarz przedstawiony jako masowy morderca, zachowywał się jak małe rozwydrzone dziecko, które jest zbyt głupiutkie, by podejmować jakiekolwiek decyzje. Finał historii, również jest bardzo nierówny i bardzo brutalny – nie wiem, autor może sam nie lubił swoich bohaterów, albo nie wiedział co ma z nimi zrobić. Cóż, jego wybór, a strata wszystkich czytelników, którzy nie są w stanie nawet współczuć poszczególnym postaciom. Czy przeczytam drugą część, tego sama jeszcze nie wiem. Jeśli wpadnie mi w ręce to niewykluczone, że się skuszę, nawet z prostego powodu, jakim jest odkrycie jak się rozwinie lub zmieni ten krwawy świat. A co do „Tancerzy burzy”… to dalej pozostaje mi podziwianie ślicznej okładki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku!
Jesteś hardkorem jeśli dotarłeś aż tutaj!
A będziesz jeszcze większym, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :)