Seria: Mordimer Madderin #1
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2012
Liczba stron: 400
Tematyka: Fantastyka
Ocena: 6/10
Ocena: 6/10
Do przeczytania
tej książki zbierałam się przeszło 1,5 roku. Zawsze coś mi stawało na drodze –
czy to sesja, obrona pracy, czy (głównie) inne książki. O Piekarze na długo
zapomniałam. Do czasu, aż gdzieś mignęła mi w księgarni jego najnowsza książka.
I tym sposobem pewnego, ciepłego marcowego popołudnia wsiąkłam w dziwny i iście
ognisty świat Piekary. Koncepcja historii, jest dosyć kontrowersyjna, co dla
wielu może stanowić problem, zaś dla wielu może stanowić ciekawą odskocznię i
próbę rozważania tego, czy Nowy Testament mógłby zakończyć się inaczej.
Bardziej krwawo. Piekara kreuje ogarniętego rządzą mordu Rzeźnika z Nazaretu,
który odbiera co swoje, kierując się doktryną „oko za oko, ząb za ząb” – twoje
cierpienia za moje cierpienia. Na kanwie tych wydarzeń rozwija się nowe
społeczeństwo – pełne wiary i fanatycznej Inkwizycji, cierpliwie wykonującej
swoje święte obowiązki.
I tym sposobem
my, czytelnicy stykamy się z naszym pokornym i uniżonym sługą, Inkwizytorem
Mordimerem Madderinem. Jest świetnie wykształconym i przygotowanym do pełnienia
tej ciężkiej i bardzo niechlubnej pracy (zwłaszcza z punktu widzenia wszelkich
heretyków i czcicieli sił nieczystych). Zmaga się z czarownikami, żywymi
trupami, umarłymi i wszelką maścią dziwnych istnień, które żyją po to, by nasz
inkwizytor mógł sprowadzić ich na jasną stronę wiary i uczynić z nich pokorne
Pańskie owieczki. Niestety, przekorni nawracać się nie chcą i w tym momencie do
gry wchodzą miecze, niezliczone płonące stosy, obskurne lochy i coraz to
wymyślniejsze narzędzia tortur. Jak sam bohater przyznaje, nie żyje on, by
torturować i zabijać niewiernych, lecz by dać wszystkim grzesznikom szansę
odkupienia win i szczerej, radosnej pokuty. Pokuty osiągniętej tylko w momencie
śmierci na stosie.
Z opisu może
wynikać, że Mordimer jest dosyć nieprzyjemnym bohaterem, który lubi czuć świąd
spalonego ciała i ludzi wyznających z płaczem swoje grzechy. Jednakże, co jest
dla mnie najdziwniejsze, nie da się nie czuć do niego odrobiny sympatii. Jest
wykształcony, świadomy swojej misji, lubi sobie popić, pospać do południa.
Zawsze znajdzie czas dla płci pięknej, nawet wykonując kolejną trudną misję.
Włóczy się po dziwnych drogach, wpada do opuszczonych lochów i otacza się
nieciekawym towarzystwem płatnych morderców. Jednakże w swoim fachu stosuje
własne zasady: kiedy trzeba jest inkwizytorem, kiedy wymaga tego sytuacja
zachowuje się po ludzku (czyli tak, jak uznaje za stosowne). Potrafi uratować
trucicielkę od powieszenia, tylko za to, że ucierpiała w rozwiązywanej przez
niego sprawie. Nie jest fanatykiem, a tacy, co niestety muszę zaznaczyć,
licznie przewijają się przez karty kolejnych opowiadań. Bohater po prostu
zachowuje się co najmniej profesjonalnie (oczywiście patrząc przez pryzmat jego
iście elitarnego zawodu).
Co jeszcze
sprawiło, że te opowiadania tak mnie urzekły – oczywiście narracja
pierwszoosobowa! Mordimer jest świetnym narratorem, lubi prowadzić dziwne
monologi, które w dosyć pokrętny sposób tłumaczą jego działania. Tym sposobem
staje się bardziej ludzki. Jakby nie było, jest zbudowany z krwi i kości, nie
jest zaś kolejną dziką maszyną do zabijania. Niestety minusem jest pewna
schematyczność opowiadań, wszystkie wyglądają mniej więcej tak samo: bohater
podróżuje, natyka się na jakieś dziwo i stara się rozwiązać mroczną zagadkę.
Historia ledwo się zaczyna, by po chwili się skończyć. Czułam wielki niedosyt,
na szczęście Piekara napisał sporo części, niektóre prawdopodobnie są lepsze,
niektóre są na pewno gorsze od tego pierwszego zbioru opowiadań. Jedno jest
pewno, jeszcze z Piekarą (i uroczo niepokornym inkwizytorem) nie skończyłam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku!
Jesteś hardkorem jeśli dotarłeś aż tutaj!
A będziesz jeszcze większym, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :)