poniedziałek, 28 kwietnia 2014

"Gra o tron" - George R. R. Martin

Tytuł oryginału: Game of Thrones
Seria: Pieśń Lodu i Ognia #1
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2011
Liczba stron: 842


Moja ocena: 9/10


O „Grze o tron” myślę, że każdy słyszał. Historia szybko podbiła serca, najpierw widzów, a potem czytelników. Nie ukrywam, że gdyby nie serial, to możliwe, że nigdy bym nawet nie zwróciła uwagi na tę serię. W 2011 roku, jak o serialu zaczynało się robić głośno, postanowiłam – czemu nie poszukać książki? I tak, jako zapalona czytelniczka, fanka fantastyki po ok. 5 odcinkach zaczytałam się w historii i zostałam porwana w cudowny, mroczny, krwawy i zimny świat Georga R.R. Martina. Od tego czasu minęły już 3 lata, miałam przyjemność przeczytać wszystkie wydane dotąd tomy, co roku na przełomie kwietnia/czerwca przeżywałam każdy kolejny odcinek serialu (mimo że i tak wiedziałam jak to się mniej więcej skończy w 5 tomie :D). I teraz w ramach walki z kolejną sesją postanowiłam odświeżyć tę historię i jeszcze raz dać się zaczarować i znowu zatańczyć ze smokami:)



Miałam trochę obawy, czy znając tę historię po prostu mi się ona nie znudzi, ale nic bardziej mylnego! Uważam, że nawet bardziej wsiąkłam w świat Westeros niż za pierwszym razem – nie miałam już problemu z rozpoznaniem wielu rodów, bardzo licznych bohaterów, fragmentów odległej historii, legend i fabularnych skoków. Każdy kawałek układanki nie był już dla mnie tajemnicą i to sprawiło, że już nie mogę się doczekać jak zabiorę się znowu za drugi tom!


Temat, który George Martin rozwija w swojej olbrzymiej sadze nie jest niczym nowym. Od zawsze ludzie walczyli o władzę. Nie ważne jakim kosztem, ważne żeby rządzić, wydawać rozkazy i mieć na zawołanie całe narody i grupy ludzi. Władza w powieści jest czymś śliskim, owija się niczym wąż i zatruwa serca wszystkich bohaterów. Jedni już do niej przywykli i niczym lwy chwytają się jej pazurami i zębami nie wypuszczając jej z rąk. Inni się na nią przyczajają niczym wilki, by móc po cichu, ale z większą rozwagą dostać władzę w swoje ręce. Jednakże powolutku po władzę zaczynają sięgać jelenie, pełne gracji, dostojności i sprytu, które potrafią boleśnie ukłuć swym porożem. Zaś na koniec na scenie pojawia się ostatni gracz – wielki i starożytny smok, który ogniem potrafi ogrzać serca wierzących i spalić na popiół nieprzyjaciół. W ten sposób o tron walczą starożytne rody: lwich Lannisterów, wilczych Starków, jelenich Baratheonów i smoczych Targaryenów. Wszystkie chwyty stają się dozwolone, zdrada goni zdradę, śmierć coraz bardziej wisi w powietrzu, a zza starożytnego Muru powoli wyłania się widmo zimnych i martwych ludzi, którzy chcą sprowadzić wieczną zimę i zamienić ciepłą krew w twardy lód.


Mimo że książka celuje w fantastykę, jest bardziej powieścią historyczną. Przez prawie 800 stron powieści czytelnik spotka się z walecznymi (ale też zakłamanymi) rycerzami, weźmie udział w turnieju rycerskim, zobaczy jak wygląda codzienne życie w zamku i w królewskiej rezydencji. Poczuje smród slumsów i dostanie gęsiej skórki podczas zimnych (i często mrocznych) nocy na Murze. Uroni kilka (a nawet i wiele więcej) łez po stracie kluczowego bohatera (prawdopodobnie wszyscy wiedzą o kogo chodzi!). Życie w Westeros Georga Martina niczym nie różni się od naszego średniowiecza. Mamy królów, kodeks rycerski, suwerenów, pomniejszych lordów i wieśniaków, którzy pracują na roli. Na zamkach egzystują komedianci, królów zabawiają błazny i minstrele. Księżniczki śnią o dzielnych rycerzach z pieśni. Jednakże życie nie jest pieśnią, ani tym bardziej bajką. Zaś w grze o tron zwycięża się albo umiera.


Dawno nie spotkałam się z taką olbrzymią wyobraźnią autora i tak świetnie dopracowanymi szczegółami. Ta historia wręcz żyje. Bohaterowie są pełnokrwiści, a dzięki wieloosobowej narracji możemy wejść do umysłów wielu pozytywnych i negatywnych bohaterów. Jest to świetny pomysł wymagający bardzo rozbudowanego warsztatu pisarskiego. I tu George Martin stoi na bardzo wysokim poziomie. Książkę się wręcz pochłania, a zakończenie każdego rozdziału może wręcz przyprawić co delikatniejszych o zawał serca. Płacz i łzy gwarantowane, tak samo jak złość, radość i duma. Co do tego jak historia się skończy…. myślę, że nikt tego nie wie:) Teorie spiskowe ciągle krążą w powietrzu, a liczba wymyślonych przez fanów zakończeń jest powalająca (sama czasami lubię poczytać gdybania ludzi na różnych forach internetowych :D) Na razie pole do popisu jest ogromne, co nie znaczy, że nie czekam z utęsknieniem na „Winds of Winter”! I wy drodzy czytelnicy jeśli jeszcze nie porwał was świat „ Pieśni lodu i ognia” to łapcie książkę w swoje ręce, a dopiero później zabierajcie się za serial! I pamiętajcie, że zgodnie z dewizą Starków ZIMA NADCHODZI! 

20 komentarzy:

  1. Znam serial, książki jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jest jeszcze czas, by książki przeczytać:) Niestety do najcieńszych nie należą, chociaż dla mnie to nawet zaleta :D

      Usuń
  2. Co prawda nasze opinie o wielu książkach są rozbieżne, ale bardzo mi się podoba to, jak piszesz i będę do Ciebie zaglądać :)
    Serdecznie pozdrawiam
    PS. błagam, wyłącz weryfikację obrazkową :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki - wyłączyłam :) Osobiście też mnie to strasznie irytuje na innych blogach :P A co do opinii - każdy jest inny :) Chociaż ja ostatnio stałam się strasznie krytyczna w stosunku do wielu książek :) Taka już moja malutka wada :D
      Pozdrawiam i dziękuję za opinie :)

      Usuń
  3. Baaaardzo chcę przeczytać, mam w planach już od dawna, chciałam najpierw skończyć wszystkie części zanim wezmę się za serial, ale w sobotę wieczorem miałam chwilę słabości i włączyłam 1 odcinek, a obejrzałam dokładnie 1min. 32s., internet zaczął mi się tak ścinać, ze nie było sensu, to chyba jakiś znak haha, więc na razie przesuwam oglądanie na później :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam to szczęście, że zawsze oglądałam w TV :) Co do serialu, to 1 odcinek średnio mi się podobał i nawet zwątpiłam w sens dalszego oglądania. Dopiero jak zaczęłam czytać zakochałam się w tej serii:)

      Usuń
    2. Ja miałam tak z Harrym Potterem, najpierw oglądałam filmy, ale tylko dwa, bo jakoś mi się to nie spodobało, ale gdy przeczytałam książki, nagle zrozumiałam, dlaczego ta seria ma tak wielu fanów i wtedy też zakochałam się w filmach :D "Grę o tron" spróbuję najpierw przeczytać, mam nadzieję, że wytrzymam :D

      Usuń
    3. Akurat ja Harrego Pottera poznałam dzięki książkom :) Wtedy jeszcze na film się nie zanosiło, więc tak na spokojnie czytało się pierwsze 2 części :) Ale prawda - filmy były i lepsze i gorsze, chociaż i tak się oglądało :D

      Usuń
    4. Teraz też oglądam i się zachwycam, choć wcześniej jak ktoś mówił "Harry Potter" patrzyłam na niego z pod byka(a znałam takie dwie wielkie fanki, więc...), co to książka może zrobić z człowiekiem :D Ja muszę skończyć w te wakacje czytać, bo tylko 4 części przeczytałam :D

      Usuń
  4. Największy i chyba jedyny minus książki to, to, że Martin zabija głównego bohatera :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat u George'a Martina nie ma jednego głównego bohatera :) Można powiedzieć, że głównym bohaterem jest każda postać, która jest narratorem, a do " Tańca ze smokami" jest ich całkiem spora liczba :) Chociaż nie przeczę, że autor lubi pozbywać się znaczących postaci :)

      Usuń
  5. Dużo słyszałam o tej książce, może za jakiś czas...

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam "Pieśń Lodu i Ognia" tak jak napisałaś seria żyję, czytam kolejne tomy i zastanawiam się, jak ta historia może się skończyć, przecież to by była zbrodnia. Z drugiej strony, gdyby autor jej nie napisał byłoby jeszcze gorzej...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia musi się skończyć - ja przynajmniej muszę wiedzieć kto zasiądzie w końcu na tronie!!! Chociaż czytałam sporo opinii, że nie Martin nie powinien zakończyć serii happy endem. Z jednej strony się zgadzam, ale z drugiej boję się, że ostatnia część zakończy się zimą! A tak z innej beczki, ostatnio pojawił się 1 rozdział z "Winds of winter" :D

      Usuń
  7. Świetna książka, kraina Winterfell szalenie interesująca :) Martin uwielbia uśmiercać swoich bohaterów :) nie wolno się do nich przyzwyczajać, ale weź i się nie przyzwyczajaj... Każdy pewnie ma swojego ukochanego bohatera :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda! Chociaż ja mam tu sporo ulubionych bohaterów :) Jednak wiem, że lepiej się nie przyzwyczajać, bo nie wiadomo jak cała ta historia się skończy...

      Usuń
  8. Kocham całą serię i z wielką przyjemnością polecam Ci każdy jej tom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Sama już czytałam wszystkie dostępne tomy, ale nie mogłam się powstrzymać i z chęcią znowu wróciłam do czytania :)

      Usuń
  9. Doskonała powieść! Mogę ją z czystym sumieniem polecać innym :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tak samo! Naprawdę rzadko zdarza się tak dopracowana saga, gdzie bohaterowie żyją i my żyjemy wraz z nimi! Wiem, że teraz obecnie Gra o tron jest na ustach wszystkich i Martin dosyć dobrze wykorzystuje tę falę popularności :) Mam tylko nadzieję, że zaowocuje ona w końcu 6 tomem!

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Jesteś hardkorem jeśli dotarłeś aż tutaj!
A będziesz jeszcze większym, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad :)